ASPEKTY NIETRWAŁOŚCI

 

Doktor Yutang Lin

 

 

Ucząc się od zmarłych

 

 

I.

 

Kiedy wędruję po cmentarzu,

Czytam nagrobki, jeden po drugim;

Choć na każdym jest tylko kilka słów,

Uważnemu wiele historii opowiedzą.

 

II.

 

Wszystko, co nas martwi, o co walczymy, co wypełniamy,

Ostatecznie jest ograniczone do dwóch dat - dnia narodzin i dnia śmierci!

Gdy żyjemy, różni nas status i domostwa;

Gdy umrzemy, jeden przy drugim leżeć będziemy.

 

III.

 

Zmarli to moi prawdziwi nauczyciele;

Uczą mnie poprzez swe wieczne milczenie!

Spacer po cmentarzu rozwiewa wszelkie me troski.

Zmarli oczyszczają mój umysł, dają wyraźny przykład swoim istnieniem!

 

IV.

 

Nagle rozumiem, że życie może dobiec końca w każdej chwili!

Gdy zdaję sobie sprawę z tego, że jestem tak blisko śmierci,

Natychmiast osiągam wolność za życia.

Po co innych krytykować lub z nimi walczyć?

Niech mój umysł trwa czysty, niechaj życiem się cieszę!

 

V.

 

Każdy, kogo spotykamy będzie przy nas tylko w tej chwili,

tylko tego możemy być pewni!

Bądźmy więc dobrzy dla siebie nawzajem, niech życie będzie jak wesołe miasteczko !

 

VI.

 

Oby ci, którzy gubią się w smutkach i kłopotach życia,

Przebudzili się na bliskość śmierci!

Gdy raz ujrzysz nietrwałość na własne oczy,

W tym życiu cieszyć się będziesz spokojem i wolnością!

 

Prowadzenie Zapisu Nietrwałości

 

Dziesiątego lutego 1988 roku dotarło do mnie, że jeżeli będę zapisywał imiona wszystkich zmarłych osób, które spotkałem, pomoże mi to obudzić w sobie wyraźne poczucie nietrwałości. Taki zapis przyniesie w pełni praktykującemu buddyście, jakim jestem, wyraźny pożytek. Znalazłem mały, niebieski kalendarzyk z 1987 roku i zacząłem korzystać z tego przeterminowanego. ale czystego notatnika. Na pierwszej stronie napisałem tytuł Zapis Nietrwałości, a na dalszych stronach imiona, które miałem w pamięci.

 

Gdy wpisywałem kolejne imiona, w moim umyśle zaczęły pojawiać się, jedno za drugim,  przeszłe wydarzenia. Byli też tacy, których imion nie pamiętałem, więc zamiast tego zapisałem typ relacji lub rodzaj znajomości; niektórych imion w ogóle nie znałem, toteż scharakteryzowałem pokrótce osobę; niektórzy odeszli, zanim otrzymali imiona. Śmierć niektórych była niespodzianką, odległą o tysiące mil; inni odchodzili stopniowo, dzień po dniu, powoli się żegnając. Niektórzy zmarli wskutek nagłej choroby; inni z powodu choroby przewlekłej. Niektórzy popełnili samobójstwo, bo mieli trudności w szkole; innych przywiodło do tego nieszczęśliwe małżeństwo. Niektórych zamordowali wspólnicy w interesach; innych zabili rywale w miłości. Niektórzy zmarli w łonie matki; inni w dzieciństwie lub jako nastolatkowie niczym pąki, które zwiędły, zanim rozkwitły. Niektórzy odeszli nagle jako ludzie w pełni dojrzali; inni w szponach starości i choroby; niektórzy zmarli w zaciszu spokojnego i długiego życia. Jako czterdziestolatek zdążyłem zobaczyć tak wiele przypadków nietrwałości życia.

 

Świadom nietrwałości i tego, że w każdej chwili z tego świata odchodzi tysiące ludzi, intuicyjnie zrozumiałem bezsens międzynarodowych konfliktów i rywalizacji. Bardzo chciałem wykorzystać moje cenne i przemijające życie do tego, aby przynieść światu jak największy pożytek.

 

Położyłem otwarty Zapis nietrwałości na ołtarzu, obok lotosowego tronu Zielonej Tary, bogini, która jest postacią wielkiego współczującego bodhisattwy Awalokiteśwary (Guan Yin). Zapaliłem kadzidło i modliłem się w intencji zmarłych, o błogosławieństwa wszystkich buddów i bodhisattwów, a szczególnie Zielonej Tary, aby osiągnęli oni wyzwolenie od cierpień transmigracji.

 

Tej nocy, tuż przed zaśnięciem, gdy mój umysł się uspokoił, nagle zauważyłem, że towarzyszy mi od dawna subtelna, zwodnicza myśl, iż śmierć nie jest moim problemem. Taka sama zwodnicza myśl może zalegać w umysłach wielu z nas, choć nie zdajemy sobie z tego sprawy. Tak czy inaczej, śmierć wydaje się bardzo odległa od trwałej rzeczywistości naszego życia codziennego. Wcześniej tego dnia musiałem się skonfrontować z konkretnym przypadkiem nietrwałości, wobec tego zwodnicza myśl, którą hołubiłem, została spontanicznie zniszczona. Takie zwodnicze myśli kryją się głęboko w naszej świadomości i zaciemniają nasz ogląd świata, więc trudno je zauważyć, rozpoznać. Widzimy je na mgnienie oka tylko wtedy, gdy zostają zniszczone. 

 

Natychmiast po tym intuicyjnym uświadomieniu przyszło następne: w chwili śmierci jesteśmy zmuszeni do oderwania się od wszystkiego. To może być oczywiste dla każdego, kto zastanawia się nad śmiercią; niemniej jednak nigdy dotąd nie miałem takiej świadomości, biorącej się z głębi mojego umysłu. Musimy praktykować bycie wolne od przywiązania do czegokolwiek, w przeciwnym razie na samym końcu będziemy cierpieć. Kiedy w chwili śmierci spojrzymy wstecz, zdamy sobie sprawę, że nasze życie wypełniały zmartwienia i spory o rzeczy nieistotne. Jaka wielka szkoda! Kiedy tylko w moim umyśle pojawiają się smutki, wtedy myślę: Gdyby to była ostatnia moja chwila na tym świecie, a ja byłbym pogrążony w zmartwieniach, to czy moje życie miałoby jakiś sens? Taka refleksja zazwyczaj uwalnia mnie natychmiast od zmartwień, a niebo znów jest niebieskie i słoneczne!

 

Następnego ranka zauważyłem, że kadzidło które, zapaliłem i ofiarowałem wraz z modlitwą, spaliło się całkowicie, ale się nie rozsypało, lecz skręciło spiralnie, czubkiem wskazując prawą rękę Zielonej Tary. Jej otwarta prawa dłoń jest skierowana do dołu, co oznacza wyzwalające działania. Zrobiłem zdjęcie, które można zobaczyć na końcu tego artykułu. Na tym zdjęciu obok tronu Tary widać niebieską okładkę mojego Zapisu nietrwałości. Według mnie jest to pomyślny znak ukazujący pełne współczucia błogosławieństwo Buddy, udzielone w odpowiedzi na moje modlitwy w intencji zmarłych oraz wsparcie dla mojej praktyki polegającej na prowadzeniu Zapisu nietrwałości.

 

Od tego dnia prowadzę sumiennie ten Zapis nietrwałości. Kiedy ludzie proszą mnie, żebym odprawił praktykę poła (buddyjską praktykę tantryczną polegająca na przeniesieniu świadomości osób zmarłych do Czystej Krainy Buddy), wtedy wpisuję imię zmarłego do mojego spisu. Chociaż nie znałem wszystkich tych ludzi osobiście, to kiedy wykonuję w ich intencji praktykę poła, powstaje cudowny związek w Dharmie. Poza tym ta praktyka przynosi zmarłym pożytek, a nam przypomina w naturalny sposób o naturze nietrwałości, o jej natychmiastowym, nieprzewidywalnym działaniu. (Na marginesie, kiedy odprawiam poła w intencji zmarłych, to czasem widzę ich, jak się przed mną pojawiają.) Niektóre imiona wpisywałem później, kiedy je sobie przypomniałem. To ukazuje, iż nietrwałość jest stale obecna w naszym życiu, lecz w natłoku codzienności łatwo bywa o niej zapominany lub ją wręcz negujemy. Praktyka polegająca na prowadzeniu Zapisu nietrwałości może nam stale przypominać o naturze nietrwałości, abyśmy nie oddawali się bez reszty pogoni za trywialnymi, przyziemnymi sprawami, a tym samym nie cierpieli z powodu pogłębiającego się zamętu. Pomoże nam ona ochronić czystość i świeżość naszego umysłu, aby mogły w nim wzrastać pożyteczne aspiracje owocujące dobrocią i działaniami pełnymi współczucia.

 

Aby dogłębnie opanować arytmetykę, musimy nauczyć się stosować ją w sytuacjach życiowych, a nie tylko wykonywać zadania z książki. Prowadzenie Zapisu nietrwałości to nie tylko praktyczne zastosowanie nauki buddyjskiej o uświadomieniu sobie nietrwałości, ale również połączenie tej nauki z naszymi osobistymi doświadczeniami, co przynosi pożytek na płaszczyźnie życia codziennego. Tylko łącząc teorię z praktyką, możemy dotrzeć do istoty nauki Buddy. Ponieważ przypadki nietrwałości, które zapisujemy, są naszymi osobistymi przeżyciami, bo byliśmy ich świadkami lub nawet cierpieliśmy z ich powodu, mają one wyjątkowy wpływ na nas, mają wielki „dar przekonywania”. Moje przebudzenie, gdy dostrzegłem naturę zwodniczych myśli drzemiących w moim umyśle, jest dobrym przykładem skuteczności tej praktyki. 

 

W buddyzmie istnieje wiele praktyk dotyczących nietrwałości. Na przykład kontemplujemy śmierć (nieuchronność nadejścia śmierci, niemożność przewidzenia, kiedy nadejdzie, naszą bezradność i samotność w chwili śmierci itd.); medytujemy,  obserwując zmienność scenerii naszych aktywności mentalnych, śpiewamy imiona Buddy przy osobie umierającej i odwiedzamy cmentarze, aby się modlić w intencji zmarłych. Prowadzenie zapisu nietrwałości może być prostym, ale jakże skutecznym dodatkiem do innych praktyk. Taki zapis powinniśmy trzymać na ołtarzu, aby zmarli pozostawali pod wpływem błogosławieństwa Buddy, a dzięki temu my będziemy mogli praktykować wielkie współczucie. Gdy zapisujemy imiona zmarłych, nie rozróżniamy pomiędzy przyjaciółmi a wrogami, między członkami rodziny a znajomymi; dzięki temu jest to praktyka zrównania wszystkich w miłości.

 

Mam nadzieję, że każdy, kto przeczyta mój artykuł, podejmie tę praktykę i odniesie z niej pożytek.

 

Pierwotnie napisane po chińsku,

4 kwietnia 1988 r.

w święto Ching Ming, chiński Dzień Pamięci;

przełożone na angielski 8 maja 1992 r.

w El Cerrito, Kalifornia, USA.

 

 

 

 

 

 

 

.

 

 

Ta Nietrwała Chwila

 

Łatwo zobaczyć, że ta chwila jest nietrwała;

Ale utrzymanie takiego przebudzenia jest dość trudne.

Puść całkowicie wszystkie rzeczy, aby być wolnym od zmartwień;

Życie jest lepsze, gdy masz umysł czysty i odświeżony.

 

 

Komentarz:

 

Praktyka (pamiętania o) nietrwałości przy ciągłym myśleniu o jutrze nie będzie dość precyzyjna. Ta chwila jest nietrwała. Każda chwila może być ostatnia w naszym życiu, więc trzeba być gotowym, aby odejść. Tylko wtedy możemy powiedzieć, że zrozumieliśmy sprawę życia i śmierci i dokonaliśmy wyboru właściwego celu  w życiu i śmierci. Dla buddystów takim celem może być dążenie do osiągnięcia oświecenia dla pożytku wszystkich czujących istot. Kiedy ktoś przebudzi się na nietrwałość tej konkretnej chwili, wówczas trzeba po prostu pozwolić odejść wszelkim troskom, a jego umysł stanie się czysty i odświeżony. To będzie bardzo dobre dla spełnianie działań buddyjskich i życie w spokoju.

 

Napisane po chińsku i przełożone 6 kwietnia 2001 r.

El Cerrito, Kalifornia

 

 

Nietrwałość jak nauczyciel

 

 

     Podawane imiona zmarłych, dla których mam odprawić praktykę poła,

    Powracają  i  wywierają swym widokiem wpływ na umysł.

   Powstaje głęboki szacunek, powaga w obliczu życia i śmierci.

  Gdy jesteśmy świadkami tak wielkiego zmasowanego cierpienia, wtedy pojawia się smutek.

 

 

Komentarz:

 

Aby pomagać zmarłym, odprawiam ceremonię Poła i codziennie przyjmuję doniesienia zawierające tragiczne wiadomości lub imiona zmarłych. Większość z nich przychodzi pocztą elektroniczną; reszta w formie faksów, telefonów i listów. Są buddyści, którzy zbierają takie informacje regularnie, aby rozwijać swoje zrozumienie nietrwałości i współczucie. Co dzień dostaję podobne wiadomości, więc po tylu latach powstaje we mnie naturalne poczucie powagi i szacunku, jakby chodziło o moje własne życie i śmierć. Mając nieustannie do czynienia z tak wieloma istotami czującymi, które padają ofiarą śmierci w najprzeróżniejszej postaci, a przyczyn ich odejścia jest bez liku, któż nie poczułby głębokiego smutku z powodu nieskończonego cierpienia tych istot?

 

Aby dowiedzieć się więcej o postrzeganiu nietrwałości jak nauczyciela, proszę przeczytać mój krótki esej o Zapisie nietrwałości oraz wiersz o tym, jak uczymy się od zmarłych.

 

Napisane po chińsku 17 kwietnia 2001 r.

Przełożone 18 kwietnia 2001 r.

El Cerrito, Kalifornia

 

 

 

 

Podążając w zgodzie z nietrwałością

 

 

 

Rzeczywistość jest nietrwała; lepiej podążać dalej w zgodzie z tą prawdą.

Fale i przypływy uderzają o brzeg, raz za razem.

Traktując wszystkich na równi, umysł trwa otwarty i czysty.

Troska powszechna sprawia, że uczucia są czyste i głębokie.

 

Komentarz :

 

Rzeczywistość jest nietrwała; dlaczego nie podążać w zgodzie z tą prawdą? Przywiązanie skutkuje cierpieniem; trudno się go wyrzec, a jedynym powodem jest lgnięcie do poczucia „ja”. Spójrz na wszystko i zaakceptuj to jako równorzędne; wtedy umysł pozostanie czysty. Dbanie o wszystko sprawi, że nasze uczucia będą czyste i głębokie.

 

 

Nieświadomi nietrwałości

 

 

Choć pragniemy praktykować i gromadzić zasługę,

Zawsze odkładamy to na potem, kiedy już uda nam się zarobić więcej.

W jaki sposób można ułożyć sobie życie zgodnie z życzeniami?

Każdą wolną chwilę wykorzystaj do praktyki!

 

Komentarz :

 

Pewnego razu przysłuchiwałem się rozmowie buddyjskich przyjaciół i choć twierdzili, że pragną praktykować i gromadzić zasługę, wspominając o tym kilka razy, ich główną troską było zdobywanie majątku. Myśli o praktykowaniu Dharmy zostawiali na potem, kiedy już uwolnią się od kłopotów finansowych. Podstawowe przesłanie buddyzmu mówi, iż wszystko jest nietrwałe. Jednak to, jak się sprawy ułożą, kiedy ktoś umrze i jak się dalej potoczą jego losy, wszystko to leży poza czyjąkolwiek kontrolą. Buddyjscy znajomi, którzy zamierzali czekać z podjęciem praktyki Dharmy aż do emerytury, teraz już nie żyją lub ograniczają ich związki rodzinne, otoczenie, choroba lub demencja starcza. Jeżeli ktoś rozumie naukę o nietrwałości, powinien bez zwłoki praktykować codziennie medytację buddyjską.

 

Napisane po chińsku 24 lutego 2002 r.

Przetłumaczone 9 marca 2002r.

El Cerrito, Kalifornia

 

 

Nietrwałość w tej chwili

 

Nietrwałość dogłębnie uchwycona nie ma oczekiwań.

Poza tą chwilą wszystko inne istnieje tylko w myślach.

Gdy chmury i mgły myśli razu pewnego wszystkie zanikły,

Wszystkie podziały czasowe i przestrzenne stopiły się w jedność.

 

 

Komentarz:

 

Dogłębne poznanie Dharmy jest zakorzenione w klarownym zrozumieniu istoty nietrwałości. Najmniejszy ślad oczekiwań wskazuje na brak dostatecznie głębokiego pojmowania tych nauk. Natychmiastowe przejście z życia do śmierci, wolne od wahania i zwłoki – tylko taki stan umysłu jest odpowiedni do rozwijania czystej i zdrowej bodhiczitty (umysłu oświecenia). Wszystko inne, co wykracza poza tę chwilę, istnieje wyłącznie w myślach krążących w umyśle. Oczyść umysł ze zwodniczych myśli, a wtedy stopniowo doświadczysz jedności wszystkiego, obejmującej bez wyjątku wszelkie podziały czasowe i przestrzenne.

 

 

Ta nietrwała chwila

 

      W każdej chwili możemy umrzeć, po co więc walczyć?

      Przyczyny i skutki są poza naszą kontrolą; nie martw się!

     Nieustannie pochylaj się na powszechnym cierpieniem istot;    

    Jeżeli prowadzi cię jasność umysłu, będzie to pomocne!

 

 

 

Komentarz:

   

Zazwyczaj ludzie nie zdają sobie sprawy że w każdej chwili mogą umrzeć; ich pojmowanie nietrwałości nie sięga tak daleko. Jeżeli potrafisz utrzymać tak wyraźnie rozumienie nietrwałości, to nie będzie czasu ani chęci do angażowania się w bezsensowną walkę lub kłótnie. Trudno kompletnie wyzbyć się troski o samego siebie, ponieważ nie widzimy wyraźnie, że istoty czujące nie mają pełnej kontroli nad biegiem spraw. A tak naprawdę wszelkie zmartwienia dotyczące nas samych nic nie znaczą.

 

Gdy już zrozumiemy powyższe poglądy i uda się nam uciec z pułapki egocentryzmu, wtedy powinniśmy nieustannie kontemplować wszelkie cierpienie istot czujących. Pojawi się jasność umysłu, która pozwoli w sposób naturalny i spontaniczny mówić i działać w zgodzie z zasadą wyzwolenia i przebudzenia. Tylko takie działania ostatecznie przyniosą pożytek wszystkim istotom. 

 

 

Aspekty nietrwałości

 

 

Tekst ten zatytułowany jest Aspekty nietrwałości; to znaczy, że będziemy rozważać różne aspekty pojęcia nietrwałości nauczane w buddyzmie. Nietrwałość jest jednym z podstawowych pojęć buddyjskich. Milarepa, żyjący dawniej tybetański patriarcha, mówił, że pojęcie nietrwałości jest bramą, poprzez którą wchodzimy do Dharmy Buddy. Chciał w ten sposób pokazać, że głębokie zrozumienie nauk buddyjskich i ich praktykowanie możliwe jest jedynie pod warunkiem uświadomienia sobie wagi czy znaczenia nietrwałości. Będziemy omawiać ten temat w porządku stopniowym: pogląd, praktyki, aktywności, owoce (Wyniki). Po pierwsze, rozważmy nietrwałość jako pogląd. Najpierw jednak chcę przywołać inną podstawową ideę buddyjską, a mianowicie że Dharma to nauczanie ukazujące istotę sytuacji. Dharma mówi, że rozwiązanie problemów jest możliwe, gdy najpierw zrozumiemy, w jaki sposób wszystko istnieje. Taki pogląd różni się zasadniczo od nauk autorytarnych, które wymagają bierności i podporządkowania się. W przypadku doktryn autorytarnych kiedy teoria okazuje się wadliwa albo wymusza się posłuszeństwo, wtedy pojawia się wiele różnych problemów. Prawdziwość Dharmy polega na tym, że podkreśla ona wagę dogłębnej analizy każdej sytuacji czy zjawiska w celu zbadania ich prawdziwej istoty. Dlatego w buddyzmie z jednej strony mówi się, że wielkie znaczenie ma podążanie śladem Buddy, z drugiej jednak głosi się, iż trzeba polegać na powszechnych naukach, a nie na osobach. Kiedy ludzie mają sprzeczne poglądy, na czym powinniśmy się oprzeć? Musimy rozpoznać sytuację, stan rzeczy – oto nasz cel.

 

Kiedy mówimy o zrozumieniu istoty nietrwałości, nie chodzi o to, żeby zmuszać się do nieustannego patrzenia na wszystkie zjawiska czy istoty z perspektywy ich przemijania. Może się wydawać, na przykład, że w naszym życiu wszystko jest teraz w porządku, a buddyzm zachęca nas do patrzenia w przyszłość i rozmyślań o cierpieniu, narodzinach, starości, chorobach i śmierci. Tak naprawdę sytuacja wygląda inaczej. Sedno polega na wskazaniu nam rzeczywistości świata i życia. Kiedy więc mówimy o nietrwałości, przypominamy tylko ludziom, że wszystkie rzeczy ulegają zmianie, szybciej lub wolniej. Dlaczego to jest istotne? Bo w ten sposób przypominamy ludziom, że ich poglądy w każdej chwili mogą się oderwać od realnej sytuacji. Tak więc powinniśmy pamiętać, aby zachowywać nieustanną czujność, aby mieli wzgląd na nieuchronną zmianę, na to, że rzeczywistość nie pozostaje taka sama przez cały czas, choć tak się nam wydaje. Trzeba myśleć o rozmaitych możliwościach, o dostosowaniu się do potencjalnych zmian. Taki powinien być więc podstawowy cel ukazywania nietrwałości.

 

Kiedy mówimy o nietrwałości w kontekście buddyjskim, mamy skłonność do prezentowania jej jako antidotum. Gdy na przykład ktoś jest chory, dostaje lekarstwa, aby się wyleczył. Gdy ktoś ma słabe zdrowie, wtedy zachęca się go do ćwiczeń lub zmiany sposobu odżywiania, żeby jego stan zdrowia się poprawił. Podobnie w buddyzmie kiedy mówimy o nietrwałości, skłonni jesteśmy ukazywać ją jako remedium mogące usunąć nasze problemy. Jest tak, bo każdy z nas ma takie lub inne zmartwienia, troski, uprzedzenia, pragnienia itd; co więcej, między ludźmi istnieje wiele konfliktów. Jak można rozwiązać wszystkie te problemy? Według nauk buddyjskich źródło problemów leży w chwytaniu się indywidualnych poglądów, które są rozmaite, lecz na ogół zakorzenione w egocentrycznych dążeniach. Takie różnice wynikają często z różnych perspektyw lub samolubnych dążeń. W wyniku tego pojawia się wiele problemów. Wobec tego naucza się o nietrwałości, aby usunąć takie niezdrowe ludzkie postawy i uwolnić ludzi od uprzedzeń. W tym sensie naucza się nietrwałości jako remedium. Przypomina się ludziom, że postawy samolubne i uprzedzenia przekreślają sukces i nie przynoszą trwałego pokoju ani szczęścia. Jest tak dlatego, bo gdy działamy w stanie zamętu, wtedy konflikty i walka są nieuniknione. W rezultacie jeżeli pojawia się jakiś problem, ludzie po prostu będą walczyć, bo nie potrafią rozwiązywać problemów. Zamiast tego powinni otworzyć umysł i zrozumieć, że problemy można rozwiązywać na wiele różnych sposobów. Rozwiązanie nie polega na zagarnięciu lwiej części dóbr przez jedną stronę, ale we wspólnym i bezstronnym dzieleniu zasobów. Ludzie powinni zrozumieć, że wszyscy mamy podobne potrzeby, i jeśli dążymy do harmonijnych rozwiązań, to skutki będą dobre dla wszystkich na dłuższą metę. Niemniej jednak ludzie zwykle są w takim stopniu zafiksowani na sprawach bieżących, że jakiekolwiek zmniejszenie ich skłonności do chwytania się wydaje się niemożliwe.  Wobec tego nauki wskazują, że to, co wydawało się uchwytne, faktycznie jest nieuchwytne. Nawet nasze drogocenne życie nie jest uchwytne ani zagwarantowane. Nie wiadomo, kiedy coś się wydarzy! Warto zaznaczyć, że nietrwałość jest nauczana nie jako element taktyki straszenia, ale jako fakt z życia wzięty.

 

Serwisy informacyjne wciąż donoszą o różnych wypadkach – to tu, to tam. Jakże moglibyśmy je przewidzieć? Nie mamy pojęcia, kiedy coś takiego może się nam przydarzyć. Naszych przyjaciół i krewnych też czasem spotykają niemiłe rzeczy. Bez względu na to, jak wiele się modlimy lub jak precyzyjnie planujemy, nie ma żadnych gwarancji; w każdej chwili wszystko może obrócić się wniwecz!

 

Jedynym sposobem zagwarantowania, aby wszyscy żyli w szczęściu i pokoju, jest jasne zrozumienie, że tylko trwanie w relacji wzajemnego wsparcia i poważania może zapewnić nam pożytek. Niemniej jednak to tylko teoria. W życiu codziennym zmiany zachodzą powoli i często wracamy do starych nawykowych kłótni i walki. Co więc powinniśmy uczynić w takiej sytuacji? Dotąd omawialiśmy tylko poglądy teoretyczne. Dowiedzieliśmy się, że Dharma naucza nietrwałości, abyśmy przyglądali się sytuacjom życiowym zamiast krążyć w błędnym kole życzeń i planów. Spójrzmy trzy lata wstecz i zobaczmy, jak wiele naszych ówczesnych planów okazało się bezsensownych. Gdy właściwie zrozumiemy prawdę o nietrwałości, możemy jej użyć jako antidotum wobec naszego nawyku rozmaitego chwytania się. Każdy z nas ma jakieś uprzedzenia i przesądy wynikające ze skłonności do chwytania się i przywiązania. Zrozumienie nietrwałości może nas od nich wyzwolić. Omawiam to teraz teoretycznie i brzmi to prosto. Ale później, kiedy wyjdziemy z tej sali, zapewne zapomnimy o tych pouczeniach, gdyż w życiu codziennym kierujemy się swoimi poglądami i interesem, z których nie chcemy zrezygnować. W jaki więc sposób można stopniowo oswoić umysł z pojęciem nietrwałości do tego stopnia, że pojawiające się sprawy czy rzeczy będziemy traktować właśnie z perspektywy nietrwałości? Innymi słowy, że będziemy w stanie traktować wszystko w sposób bardziej realistyczny? Jak można rozwijać w sobie taką postawę? Niektórzy powiadają, że trzeba myśleć często o tym, jak bardzo cierpią wszędzie istoty czujące, jak bardzo ulotne jest życie ludzkie etc. Takie myślenie rzeczywiście przynosi pożytek, niemniej jednak pamięć ludzka jest krótka. Jak tylko cierpienie się skończy, ludzie szybko zapominają o jego przyczynach. Dlatego trzeba podjąć pewne praktyki w celu rozwijania poczucia i rozumienia nietrwałości.

 

Wiele lat temu ułożyłem bardzo dobrą praktykę, którą wykonuję od tego czasu. Polega ona na prowadzeniu Zapisu nietrwałości. Gdy rozmawiamy o nietrwałości, wydaje się ona bardzo abstrakcyjną koncepcją. Chociaż codziennie w telewizji i prasie pojawiają się doniesienia o różnych tragediach i przypadkach nagłej śmierci, to przecież nie znaliśmy ludzi, których to dotknęło, a więc tylko słowa lub obrazki, które nie wywierają na nas głębokiego wrażenia. Prowadzenie Zapisu nietrwałości polega na upamiętnianiu nazwisk lub sylwetek wszystkich zmarłych osób, które znałem, choćby bardzo przelotnie. Tego wieczoru kiedy rozpocząłem prowadzenie zapisków, kładąc się do snu, poczułem nagle, że może teraz moja kolej umrzeć. Dawniej nie czułem, że śmierć jest aż tak realna, byłem przekonany, że to na razie nie moja sprawa, że dotyczy innych, nie myślałem więc o swojej śmierci. Pojawiła się też myśl o konieczności porzucenia wszystkiego w chwili umierania. Jeżeli ktoś nie oswoi się z tą rzeczywistością, bardzo trudno mu będzie rozstać się ze wszystkim w momencie odejścia – tym bardziej, że nadejście śmierci nie zależy od naszej decyzji. Wydarzyło się też coś inspirującego w związku z tą praktyką. Tego wieczoru kiedy zapisałem tyle nazwisk osób zmarłych, ile pamiętałem, położyłem na ołtarzu notatnik przed posążkiem Zielonej Tary, formą bodhisattwy Guan Yin. Następnie zapaliłem kadzidło i odmówiłem modlitwę za zmarłych. Następnego ranka znalazłem kadzidło wprawdzie spalone, ale nie złamane. Zachowało się w całości, ponadto wygięło się spiralnie w stronę dłoni Zielonej Tary, dłoni wyciągniętej w geście udzielania ochrony wszystkim czującym istotom. Wypalone kadzidło stało tak przez kilka dni. Napisałem relację z tego inspirującego zdarzenia i zrobiłem zdjęcie, żeby pokazać to innym z nadzieją, iż zdadzą sobie sprawę, że taka praktyka jest pożyteczna i skuteczna. Pomaga nam zrozumieć nietrwałość, która jest nam tak bliska jak własny oddech. Parę lat później pewien chiński buddysta w Indonezji czytał tę relację na naszej stronie www.yogichen.org. Nagle poczuł w powietrzu zapach kadzidła sandałowego, chociaż żadne kadzidło nie paliło się w pobliżu. Poruszyło go to i zainspirowało do przetłumaczenia tego tekstu na indonezyjski. Ta wersja też jest zamieszczona na naszej stronie. Mam nadzieję, że to pomyślne zdarzenie sprawi, iż zrozumiecie wartość tej praktyki.

 

Innym sposobem zrozumienia nietrwałości jest oswojenie się ze śmiercią. Precyzyjnie rzecz ujmując, nietrwałość to nie tylko śmierć, ale dla nas, ludzi, życie i śmierć są sprawami najwyższej wagi. Dlatego zrozumienie śmierci może nas uwrażliwić na dostrzeganie nietrwałości w życiu codziennym. Ponieważ mieszkam niedaleko cmentarza, często tam spaceruję, wypowiadając święte imię Buddy Amitabhy. W Ameryce cmentarze są ładne jak parki. Spacerując, chodzę między grobami i się im przyglądam. Jaka korzyść z tego płynie? Zwykle kiedy wracam z prawie godzinnego spaceru po cmentarzu, wewnętrznie czuję się o wiele lżejszy. Czemu? Ponieważ na ogół jesteśmy bez reszty i bez końca pochłonięci osobistymi sprawami i zmartwieniami, jak powiada chińskie przysłowie: „Każda rodzina posiada własną sutrę, którą trudno recytować”. Niemniej jednak kiedy na nagrobku czytamy: „Urodzony (dzień, miesiąc, rok), zmarły (dzień, miesiąc, rok)”, zdajemy sobie sprawę, że wiele spraw w życiu, które wydawały się ważne, koniec końców znika w pustce. Na czas bliżej nieokreślony pozostają wyłącznie te dwa napisy na nagrobku. Czasami widać tylko jedną datę, co oznacza, że jest to dziecko, które urodziło się martwe lub nie przeżyło nawet dnia. Chociaż na nagrobkach przeważnie widnieją tylko dwie daty, można z nich wywieść długą historię. Po czterech miesiącach spacerów po cmentarzu spisałem swoje refleksje i wrażenia w formie wiersza, który zatytułowałem Ucząc się od zmarłych. Opowiada on o nietrwałości i mam nadzieję, że go przeczytacie; został zamieszczony na naszej stronie internetowej.

 

Kiedy mamy okazję pójść na cmentarz, powinniśmy wypowiadać święte imię Buddy Amitabhy lub Guan Yin, aby stworzyć związek w Dharmie ze zmarłymi, i zarazem czytać napisy na nagrobkach, gdyż będzie to dla nas pożyteczne. Zdamy sobie wtedy sprawę, iż wiele rzeczy, które uważaliśmy za bardzo ważne, jest po prostu bez znaczenia. Gdy spojrzymy na życie z linii granicznej życia i śmierci, łatwiej osiągniemy pewnego rodzaju przebudzenie; w przeciwnym wypadku będziemy wciąż kręcić się dokoła małych spraw. Jeżeli całe nasze życie przebiegnie w taki sposób, jaka będzie jego wartość? Nie będzie mieć większego sensu. Jeżeli umiemy spojrzeć na życie z perspektywy śmierci, wtedy nauczymy się nie marnować czasu, gdyż wie wiemy, ile go nam jeszcze pozostało. Jeżeli choćby niewielką część tego, co nam pozostało, poświęcimy na przynoszenie pożytku innym i sobie, wtedy nasze życie nabierze znaczenia. W przeciwnym razie będzie się ono składać głównie z jedzenia i spania, a w naszym wnętrzu zabraknie spokoju i szczęścia.

 

Niektórzy ludzie na pierwszy rzut oka wydają się szczęśliwi, ale tak naprawdę cierpią z powodu chronicznej depresji, gdyż nie potrafią znaleźć sensu w życiu ani celu, któremu mogliby się oddać ze szczerym wysiłkiem. Jeżeli zrozumiemy, że wszyscy jesteśmy mniej więcej tacy sami, że wszyscy mamy zmartwienia i bardzo cierpimy, a potem będziemy wszystko postrzegać z perspektywy tej świadomości i w oparciu o nią szukać rozwiązań, wtedy nasze życie nabierze sensu i nie będzie zmarnowane. Wielkość buddów i bodhisattwów polega na tym, iż nauczają nas o drodze do wolności od zmartwień i cierpienia. Podążanie tą drogą umożliwi nam pomaganie innym istotom czującym. Dzięki temu osiągniemy spokój i szczęście umysłu i umożliwimy osiągnięcie tego samego innym.

 

Istnieje podstawowa i bardzo istotna różnica między codziennym praktykowaniem nauk buddyjskich a udziałem w zwykłych akcjach dobroczynnych. Praca nad sobą i dążenie do stania się lepszym człowiekiem dzięki dobroczynności są oczywiście wspaniałe. Niemniej jednak taka praca nie ma końca, ponieważ przez cały czas będą się pojawiać nowe problemy. Jeśli nawet ktoś potrafiłby zaspokoić wszystkie potrzeby życiowe innych, to i tak nie ma pewności, czy osiągną oni szczęście. Bez względu na to, jak bardzo będziemy się starać, to i tak efekty będą bardzo ograniczone. Natomiast zrozumienie nauk buddyjskich i odpowiednie ich praktykowanie stopniowo spowodują osiągnięcie spokoju umysłu i poczucie mocy duchowej, która powstaje dzięki otwartości mentalnej. Ponadto, możemy wtedy przekazywać Dharmę i jej praktyki innym i dzięki temu stopniowo pomóc ludziom w znalezieniu spokoju i mocy duchowej. Co ważniejsze, po długim okresie aktywnej praktyki i szczerego zaangażowania będziemy w stanie pojąć rzeczywistość buddów i bodhisattwów. Nie jest to wyłącznie system teoretyczny ani nauki oparte na pamięciowym opanowaniu tekstów. Stopniowo zrozumiemy, że nietrwałość jest pojęciem kluczowym – które jednak wcale nie oznacza, że możemy robić to, co nam się podoba, bo nic nie istnieje trwale i nie daje się uchwycić. Właściwe znaczenie polega na zrozumieniu, że skoro nie da się niczego uchwycić, to można uwolnić się od skłonności do chwytania się i wyzwolić od ciągłego zafiksowania na sobie. Zazwyczaj nieustannie chwytamy się wielu drobnych rzeczy. Jeżeli uwolnimy się od tej skłonności, wtedy możemy stopniowo doświadczyć czystej natury umysłu. Przed rozpoczęciem tego wykładu zgromadzeni śpiewali razem imię Buddy Amitabhy, trwając w czystości umysłu. Kiedy taka czystość staje się głęboka i silna, pojawia się możliwość powrotu do nieograniczonej jedności. Innymi słowy, w naszych zwyczajnych doświadczeniach postrzegamy wszystko i wszystko rozumiemy poprzez narządy zmysłów, co jest uwarunkowane rozróżnianiem i podziałami osobowymi, rodzinnymi, narodowymi itp. Niemniej jednak kiedy nasz umysł jest zupełnie oczyszczony dzięki praktyce Dharmy, wtedy możliwe jest urzeczywistnienie tego, że wszystkie podziały i rozróżnienia są rezultatem chwytania się i przywiązania. Gdy zaś lgnięcie i chwytanie ustają, doświadczamy stanu, który jest niewyrażalny i bezgraniczny. Ten nieograniczony stan nie jest jednak próżnią. Skąd to wiemy? Zaawansowani praktykujący potrafią czasem poznać odległą przeszłość lub przewidzieć przyszłość. To dowodzi przekroczenia zwykłego pojmowania czasu. Zdarza się, że gdy ludzie doświadczają trudności różnego rodzaju, wtedy proszą doświadczonych adeptów o pomoc – o modlitwy, błogosławieństwa i inne działania Dharmy rodzące zasługę lub dobrą karmę. Takie błogosławieństwa działają nawet wtedy, gdy ich adresaci są osobami obcymi, z dalekich stron. To dowodzi przekroczenia naszego zwyczajnego rozumienia przestrzeni. W życiu jest wiele spraw, które nie znajdują zadowalających rozwiązań. Lekarz nie zawsze wyleczy chorego, czasem nawet może doprowadzić do pogorszenia jego stanu. Kiedy ktoś „woła niebo bez echa i woła ziemię bez skutku” (jak powiada chińskie przysłowie), czyli znajduje się o krok od beznadziejności, wtedy modlitwy mogą pomóc. Gdy na przykład ludzi dręczy obecność duchów, to jak można taki problem rozwiązać? Najlepsze rozwiązanie to uwolnienie takich istot z cyklicznej egzystencji (samsary) i skierowanie ich dzięki praktykom do czystej krainy buddy. Wtedy problem znika. Duchy również cierpią, a dopóki nie ulżymy temu cierpieniu, duchy próbują szukać pomocy u ludzi, dlatego ich niepokoją. Dlaczego taki problem można rozwiązać tylko wtedy, gdy w ich imieniu zaczniemy gromadzić zasługi? Bo tylko Dharma, czyli nauka buddyjska o prawdzie, jest w stanie ostatecznie rozwiązać podstawowe problemy, z którymi nie umieliśmy sobie dać rady w żaden inny sposób. Nie myślmy, że pomoc w postaci Dharmy dotyczy tylko problemów z duchami. Niektórzy zwracają się czasem do mnie z prośbą o modlitwę w intencji swych krewnych lub przyjaciół, którzy leżą na oddziale intensywnej terapii. I choć w ogóle nie znałem tych chorych, wystarczyły tylko ich nazwiska oraz krótki opis ich problemów, a wtedy moje modlitwy przynosiły natychmiastowy skutek, który ci ludzie odczuwali osobiście, nawet jeśli znajdowali się na innym kontynencie. Opowiadali potem o tym w swoim otoczeniu i w ten sposób kolejni ludzie z problemami zwracali się do mnie o pomoc w postaci modlitwy. To pokazuje, że jeśli praktyki Dharmy są wykonywane porządnie, wtedy nieograniczona jedność nie jest bezczynną próżnią, ale raczej stanem całkowitej wolności od sztucznych pojęć, stanem, w którym moc modlitwy niesie pomoc innym, przekraczając ograniczenia czasu i przestrzeni. Taka pomoc nie jest wynikiem mocy indywidualnej osoby, ale wyrazem transcendentalnych mocy buddów i bodhisattwów. Kiedy modli z czystym umysłem modlimy się w intencji innych, to przynosi skutek. Każdy może tego dokonać; Dharma jest prawdą i wobec tego nikt nie ma jej na własność, nikt nie ma do niej praw autorskich. Należy jedynie z czystą motywacją w umyśle wykonywać praktyki Dharmy przez długi okres, być wolnym od wszelkich uwikłań międzyludzkich i związków i modlić się w intencji wszystkich jednakowo, a wtedy stopniowo pojawią się skutki.

 

Teraz będziemy mówić o aktywnościach. Kiedy przejdziemy trening praktyki wspomniany powyżej, pytamy, jak powinniśmy stosować naukę o nietrwałości w życiu codziennym, aby nasza aktywność i bezczynność były w zgodzie z zasadą nietrwałości. Na przykład, nie przygotowałem sobie wcześniej tego wystąpienia. Parę miesięcy wcześniej poproszono mnie, abym podał tematy swoich wykładów w czasie zbliżającej się wizyty w Malezji, więc przemyślałem to i podałem kilka propozycji. Czy myślicie że wciąż pamiętam, co wtedy mówiłem? A czemu przy tak ważnej okazji nie przygotowałem sobie konspektu na piśmie? Dlatego, że we wszystkich swoich działaniach przestrzegam zasady nietrwałości. W każdej chwili jestem gotowy do stawienia czoła konkretnej sytuacji, bez dodatkowych przygotowań. Aby uwolnić się od lgnięcia, trzeba też porzucić teorie. Po prostu mówię tutaj to, co mi przychodzi do głowy, bez recytowania przygotowanych wcześniej słów. Ja żyję w taki właśnie sposób. To, czego teraz słuchacie, wypływa spontanicznie z mojego umysłu; nie ma w tym przygotowań ani planu. Ramy „Poglądów, praktyk, aktywności i owoców”, przedstawionych w tej mowie, przyszły mi do głowy w restauracji, kiedy po kolacji poszedłem do toalety. Dla kogoś, kto naprawdę żyje w zgodności z Dharmą, nauczanie jej stanowi po prostu przejawienie tego, co wie i co robi przez cały czas. Oczywiście nie wszyscy od razu mogą zacząć działać w taki sposób. Niemniej jednak możecie się  zastanowić nad tym, jak zastosować zasadę nietrwałości w swoim życiu codziennym. Na przykład przed wyjściem z domu myśleliście o tym, co ze sobą zabrać, a jak znaleźliście się na zewnątrz, to okazało się że zapomnieliście tego czy tamtego. Podobnie jest, gdy umieramy. Dlatego trzeba być gotowym na to, aby dać sobie radę bez niczego. Jeżeli nie można ze sobą niczego zabrać, to na co te przygotowania?

 

W przygotowaniu się do przejścia z życia do śmierci pomoże nam jedynie praktyka Dharmy, na przykład powtarzanie imion buddów i posługa, którą pełnimy w życiu codziennym. Jeżeli spełniamy takie uczynki w życiu, wtedy w czasie śmierci będziemy odczuwać większy spokój. Kluczem do praktyk Dharmy jest czystość umysłu. Najważniejsza jest bodhiczitta (oświecona postawa umysłu), czyli pragnienie, aby wszystkie istoty czujące jak najszybciej osiągnęły pełne przebudzenie. Aby dokonać postępu na ścieżce do oświecenia, zawsze powinniśmy opierać swoje intencje na postawie bodhiczitty. Nie należy ograniczać się w swych intencjach tylko do wąskiego kręgu, na przykład swojej rodziny, dzieci itp. Kiedy myślimy o wszystkich istotach czujących, obejmujemy także naszą rodzinę, krewnych i przyjaciół, a nawet siebie samych! Powinniśmy zrozumieć, że „wszystkie istoty czujące” to także ci, których nie lubimy i krzywdzimy lub których nie możemy postrzegać zmysłami, a więc istoty wszelkiego rodzaju. Naszemu postrzeganiu towarzyszy zrozumienie, że fundamentalnie wszystkie istoty są takie same. To istoty czujące, dotknięte cierpieniem i troskami; wszystkie pragną uwolnić się od cierpienia i osiągnąć trwałe szczęście. Z takiej perspektywy życzymy im pełnego oświecenia i ostatecznego wyzwolenia od cierpień. Takie życzenie wykracza poza doczesność, poza starania, których celem jest rozwiązanie konkretnych problemów, ale które nie mogą zapobiec ich powtarzaniu się lub pojawianiu się nowych problemów. Co więcej, wyrażamy życzenie aby wszyscy osiągnęli oświecenie jak najszybciej. Tego dotyczą nasze wysiłki w praktyce Dharmy i w posłudze. Nie ograniczamy się tylko do wyrażania życzeń pełnego oświecenia dla wszystkich istot; zamiast tego podejmujemy wszelkie wysiłki z nadzieją, że dzięki temu istoty szybciej osiągną pełne przebudzenie. Dlatego staramy się dać istotom to, co pomoże im jak najlepiej rozwijać się w Dharmie. Dzięki temu mamy cel w życiu, cel związany z motywacją bodhiczitty. Jeżeli umiemy wytrwać w praktykach i służbie Dharmy, utrzymując czysty umysł i działając sumiennie, to stopniowo doświadczymy korzystnych wyników. Nie będziemy więcej niepokojeni błahymi sprawami, nie będą nas nękać zmartwienia ani troski. Zdamy też sobie sprawę, iż w życiu każdy prędzej czy później napotyka trudności. Gdy mamy problemy, naprawdę pomóc mogą nam tylko ci, którzy w żaden sposób nie przyczynili się do powstania doczesnych uwikłań i zmartwień. Tylko ci, którzy przekroczyli doczesne uwikłania, mogą udzielić wskazówek i dać inspirację cierpiącym, pomóc im mocą swej modlitwy. Dlatego gdy angażujemy się w praktyki Dharmy, wkraczamy na ścieżkę prawdziwej miłości skierowanej do wszystkich istot, z którymi w jakikolwiek sposób się zetkniemy. 

 

Na koniec spytajmy, jaki jest owoc praktyki nietrwałości? Zjawiska naprawdę nieustannie się zmieniają i nie można ich uchwycić jako czegoś absolutnie substancjalnego. Kiedy to widzimy, znikają problemy. Kiedy rozumiemy nietrwałość, wtedy również życie i śmierć stają się bardzo naturalne. Jak w rzece, która nieustannie płynie, nie sposób uchwycić jednej kropli. Każdy z nas jest właśnie jak kropla wody lub ziarnko piasku w strumieniu, więc nie można niczego trwale uchwycić. To wszystko to tylko ciągły przepływ, więc gdzie się pojawia problem? Jeżeli w myśli i działaniu osiągamy pełną zgodność z nietrwałością, wtedy zdobywamy owoc wyzwolenia. Obecnie chwytamy się tego lub tamtego, szukamy czegoś wszędzie i dlatego napotykamy problemy w każdej sytuacji. To nie jest zadowalające, tamto nas nie cieszy; to nam się nie podoba, tamto też nie. Ale jeżeli powiększymy spektrum swojego widzenia i otworzymy umysł, wtedy zobaczymy, że i to, i tamto jest w porządku. Inni mają różne problemy, ale ten, kto nie znajduje problemów, po prostu ich nie ma.

 

Napisane po chińsku 9 września 2004 r.

Przetłumaczone na angielski 6 października 2004 r.

El Cerrito, Kalifornia.

Na polski przełożone w lipcu 2015 r., Warszawa, Polska.

 

 

Nietrwałość jako prawda obiektywna

 

Rzeczywiści wszelkie zjawiska są nietrwałe, nieustannie płyną.

Korzystne sytuacje trudno utrzymać, uwaga na pechowe zwroty spraw.

Próbujesz uciekać od kłopotów, chcesz rozwiązać sieci.

Po prostu podążaj zwyczajnie naprzód, aby uciec transmigracji.

 

Komentarz:

 

 

 

Podstawową zasadą nauk buddyjskich jest pogląd, że wszystkie rzeczy są nietrwałe. Zwykle w wyjaśnieniach nacisk jest kładziony na nieuchronne pojawienie się cierpienia, starości, choroby i śmierci, co sprawia, że ludzie mają poczucie, iż nauki o nietrwałości przyczyniają się do tworzenia postawy pełnej pesymizmu i bierności. Sednem nauk buddyjskich o nietrwałości jest przypomnienie ludziom, iż jest to prawda obiektywna. Jeżeli uznamy ją za obiektywną, wtedy nie tylko będziemy pamiętać o możliwych negatywnych zmianach w pozornie pozytywnej sytuacji, ale też będziemy poszukiwać dróg wyjścia z uwikłania. Wobec tego buddyjskie nauki o nietrwałości zawierają istotne przypomnienie o konieczności aktywnego szukania dróg ostatecznego wyzwolenia z pełnego cierpienia cyklu transmigracji.

 

Jeśli chodzi o ścieżki wyzwolenia, powinny się one łączyć z praktykami zgodnymi z prawami przyczynowymi i obejmować wysiłki w celu zmniejszenia negatywnej karmy, gromadzenie czynów szlachetnych oraz rozwijanie mądrości i współczucia wolnych od jaźni. Tak więc wszystkie buddyjskie poglądy i praktyki oparte są na zrozumieniu zjawisk obiektywnych i wglądzie w te zjawiska. Wszyscy buddyści powinni zrozumieć tę kwestię jako podstawowy i właściwy pogląd na temat istoty Dharmy.

 

Tekst ten powinno się czytać razem z innym moim tekstem Aspekty Nietrwałości.

 

Napisane po chińsku 7 września 2004 r.

Przetłumaczone na angielski 16 września 2004 r.

El Cerrito, Kalifornia.

Na polski przełożone 3 lipca 2015 r., Warszawa, Polska

 

 

 

Nietrwała chwytliwość jaźni

 

 

Skoro jaźń jest pusta, również pusta jest chwytliwość jaźni.

Jaźń nieustannie gra i bawi się, pomimo wszystko.

Jeżeli uważnie ją zbadamy, nie sposób znaleźć kształtu.

Kiedy to dostrzeżesz, w tej chwili odpocznij!

 

Komentarz :

 

Budda wyjawił, iż w rzeczywistości jaźń nie istnieje; w oparciu o to można stwierdzić, że skłonność do chwytania się i lgnięcie również są puste. Jednak nasz umysł nie umie porzucić lgnięcia, chociaż jest ono puste, i przez cały czas gra swoją rolę. Kiedy uważnie przyjrzymy się własnemu lgnięciu do „ja”, staje się jasne, iż dokonuje się wiele zmian i ewolucja. W celu kultywowania wolności od lgnięcia powinniśmy zrozumieć, że lgnięcie jest nietrwałe. (Innymi słowy, nie istnieje żadna taka konkretna rzecz jak lgnięcie, którą można by porzucić.) W pewnych sytuacjach dzięki przywiązaniu do form pojawia się lgnięcie. Kiedy zdamy sobie sprawę z obecności lgnięcia, rozszerzymy swój wgląd i otworzymy umysł, aby to porzucić.

 

Napisane po chińsku 6 maja 2005 r.

Przetłumaczone na angielski 8 maja 2005 r.

El Cerrito, Kalifornia

 

 

 

 

Źródło realizacji nietrwałości

 

Źródłem realizacji nietrwałości jest wyrzeczenie się chwytania.

Pod nieobecność sztucznych zachowań wszystko jest z natury spokojne.

Patrzenie wprzód i spoglądanie wstecz to dwa mentalne zaburzenia.

Spontanicznie reagując urzeczywistnia się harmonię w jedności.

 

Komentarz :

 

Uczeń zapytał, „Gdzie znajduje się źródło nietrwałości? Trudno je uchwycić”.

 

Kiedy nasze rozumienie nietrwałości jest głębokie i właściwe, wtedy nie ma już żadnych problemów. Praktyka w celu realizacji istoty nietrwałości polega na uwolnieniu się od przywiązania na każdym poziomie. Wspominanie przeszłości lub zamartwianie się przyszłością to niepotrzebne działania, które powodują nieustanne zaburzenia wewnętrzne. Osoba praktykująca przepływa przez sytuacje wolna od intencji i reaguje spontanicznie; dzięki temu stopniowo można osiągnąć realizację pierwotnej harmonii wszystkich zjawisk.

 

Napisane po chińsku i przetłumaczone 6 marca 2006 r.

El Cerrito, Kalifornia

 

 

 

Nietrwałość : światopogląd buddyjski

 

Wykład otwarty sponsorowany przez Program Studiów Azji i Wschodniej i Wydział Religii Uniwersytetu Washington and Lee, Lexington, Wirginia, Stany Zjednoczone.

14 maja 1991 r.

 

Wprowadzenie

 

Profesor Minor Lee Rogers

Wydział Religii

 

Bardzo miło widzieć was tu wszystkich dziś wieczorem. Gdybym naprawdę rozumiał temat dzisiejszego wykładu, to zapewne podarłbym swoje notatki i mówił spontanicznie z głowy.

 

W styczniu 1990 roku byliśmy z moją żoną Ann uczestnikami wyprawy – zwiedzaliśmy buddyjskie sanktuaria w Nepalu i północno-wschodnich Indiach: Lumbini, miejsce urodzin Buddy; Bodhgaja, gdzie Budda osiągnął przebudzenie; Sarnath, koło Benares (Varanasi) nad Gangesem, gdzie po raz pierwszy udzielił nauk; i w końcu Kushinagar, gdzie zmarł lub, jak powiadają buddyści, wszedł w stan nirwany. Nasza grupa zebrała się w Vajra Hotel w Kathmandu, stolicy himalajskiego królestwa Nepalu. Była to bardzo ciekawa grupa, wśród jej dwunastu członków znalazło się dwóch lekarzy, psycholog kliniczny, artysta, profesor filozofii, prawnik, doświadczony podróżnik i student na wakacjach. W tę podróż wybraliśmy się z różnych powodów, ale wszystkich nas łączyło zainteresowanie tradycją buddyjską.

 

Moją uwagę zwrócił jeden z członków grupy. Wydawało się, że dobrze wie, po co tam jest – był skupiony, poważny i pełen wiary. Naprawdę wiedział, co trzeba robić, kiedy odwiedzał miejsca, gdzie znajdowały się relikwie Buddy lub stupa, wtedy składał pokłony i hołdy. Ofiarowywał jałmużnę mnichom. Wiedział, kiedy trzeba zapalić świece i kadzidło. Dla niego to była po prostu pielgrzymka. Szczególnie uderzająca była jego staranność w doborze słów i gestów. Szybko zauważyliśmy też przemianę w zachowaniu chłopaka, z którym mieszkał w jednym pokoju, wesołego studenta o imieniu Clint. Zadawał mu on pytania raz za razem a nawet prawie zawsze docierał na śniadanie. Wkrótce zdaliśmy sobie sprawę, że mamy to szczęście, że w naszej grupie jest prawdziwy uczeń Buddy, który potrafi wyrazić nauki mistrza w słowach dla nas zrozumiałych. Każde jego słowo czy działanie było zakorzenione w praktyce buddyjskiej. Naturalnie chciałem potem, aby odwiedził nasz uniwersytet i spotkał się ze studentami, kadrą i członkami naszej społeczności. Myślę, że początkowo był to wyraz tak zwanej gościnności południowca, gdy pewnego dnia rzuciłem niezobowiązująco: „No dobra, musisz wpaść kiedyś do nas”. Kiedy jednak wróciłem do domu jesienią, zdałem sobie sprawę że naprawdę chcę, aby przyjechał. I oto jest, a my dziękujemy wam za liczne przybycie na to spotkanie.

 

Yutang Lin pochodzi z Tajwanu. W 1969 roku otrzymał stopień magisterski z filozofii na National Taiwan University. O ile wiem, to najlepsza uczelnia w tym kraju. W 1983 roku otrzymał stopień doktora logiki i metodologii nauk na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley. Mówiono mi, że w dniu obrony doktoratu oddał wszystkie swoje książki do biblioteki w Berkeley i stał się praktykującym buddystą w pełnym wymiarze czasu. Jestem mu bardzo wdzięczny za to, że pokazuje, iż głównym elementem ścieżki buddyjskiej jest praktyka, a nie czytanie setek książek. Będzie teraz mówił przez pięćdziesiąt minut, a potem będzie czas pytania. Witamy doktora Lina!

 

 

Nietrwałość : Buddyjski pogląd na życie

Dr Yutang Lin

 

 

Dziękuję, Czuję że pan Minor jest trochę zdenerwowany, więc pomówmy na początku o czymś innym. Mam na sobie tradycyjny chiński strój, uważany za strój oficjalny. Dostałem go od mojego nauczyciela C.M. Chena, który zmarł w 1987 roku. Ta czapka to typowe chińskie nakrycie głowy nazywane „arbuzem”, bo przypomina połówkę tego owocu. Obecnie rzadko się nosi coś takiego, ale mój mistrz używał tego nakrycia głowy i dlatego stanowi ono część mojego oficjalnego stroju rytualnego.

 

Dziś rano profesor Rogers spytał, czy chcę przynieść ze sobą notatki. Miał na myśli zarys tego wystąpienia, który mu wcześniej przysłałem. Odparłem, że nie potrzebuję tego w czasie wykładu, bo do powiedzenia mam tylko to, co będzie słychać. Nie znaczy to jednak, że nie przygotowałem się do tego wystąpienia. Wygłosiłem tę mowę ponad dziesięć razy w głowie. Nie chciałem jej spisywać, bo przygotowałem ją w taki sposób, żebym nie musiał myśleć o temacie, gdy się tutaj pojawię. Inaczej po prostu czytałbym napisany tekst. Nie skonfrontowałbym się z tematem bezpośrednio, lecz tylko referował to, co przygotowałem wcześniej. Poza tym, co by było, gdybym zgubił notatki lub zapomniał je przynieść? Wtedy bardzo bym się zdenerwował i musiałbym gorączkowo sobie przypomnieć, co mam powiedzieć. A gdybym potem wrócił do domu i porównał z konspektem to, co powiedziałem, z pewnością byłbym rozczarowany. Jeśli chcemy ugruntować naszą praktykę nietrwałości, to musimy iść na całość z tym, co mamy w sobie, kim jesteśmy. Teraz kiedy to mówię, po prostu dzielę się z wami tym, co dzieje się w moim umyśle. W pewnym sensie nie myślę teraz, lecz na nowo rozpracowuję temat w obecnej chwili. Wobec tego omówmy razem to zagadnienie. 

 

Co mam na myśli, gdy mówię o nietrwałości? Rozumiemy już ten aspekt w sposób podstawowy. Na przykład gdy jeden z byłych uczniów profesora Rogersa usłyszał, jaki jest temat mojego wystąpienia, powiedział: „No jasne, nietrwałość! To życie jest tak krótkie!”. Co więcej możemy powiedzieć o nietrwałości? Wiemy, że rzeczy ulegają zmianom. Jednak aby nasze społeczeństwo mogło funkcjonować, musimy stworzyć jakiś rodzaj trwałości, stałości. Tutaj działa uczelnia zwana Washington and Lee University. Nauczyciele i studenci zmieniają się, ale stosując myślenie konceptualne, podtrzymujemy istnienie tego instytutu, by zapewnić trwanie nauki i kultury, aby prowadzić naszą działalność. O co mi chodzi, gdy mówię o nietrwałości? Czy mam zamiar zniszczyć tę uczelnię? Nie. Jak mówiłem, nietrwałość nie oznacza niemożliwości działania. Jak widać, jestem tutaj we własnej osobie, przyszedłem, aby wygłosić mowę, pomimo że moja praktyka zakorzeniona jest w zrozumieniu nietrwałości.

 

Zanim przejdziemy dalej, może warto zastanowić się, o co właściwie chodzi w buddyzmie, abyśmy mogli pojąć, czemu buddyzm tak mocno podkreśla wagę nietrwałości. W pewnym zakresie rozumiemy już, czym jest nietrwałość, ale czemu buddyści czynią z nietrwałości podstawę nauk swojej religii? Najpierw musimy zrozumieć, że Budda nie starał się przekazać nam jakiegoś systemu poglądów. Chociaż wskazywał błędne poglądy oraz nauczał tych właściwych, w buddyzmie celem ostatecznym nie jest jakiś system koncepcji.

 

Siakjamuni pochodził z bardzo dobrego domu, był księciem i nie nękały go problemy zwykłych ludzi. Niemniej jednak miał sposobność zobaczyć realia życia – raz ujrzał kogoś bardzo chorego, potem starca, który ledwie się ruszał; zobaczył też zwłoki ludzkie. Musiał wtedy nieuchronnie zadać pytanie: „Co to jest, co to jest?”. Dowiedział się więc, iż w życiu jest cierpienie, i zaczął się tym martwić. Zakwestionował sens zasiadania na królewskim tronie, skoro również jego przeznaczeniem miało być doświadczenie tego cierpienia. Zastanawiał się, jak tego uniknąć. W wyniku tego porzucił wszystko – królestwo i rodzinę. Udał się do lasu, gdzie przebywali ludzie religijni, asceci i eremici. Myślał, że podążając za nimi, uniknie problemów, a mistrzowie duchowi przekazali mu różne praktyki. Jedną z nich było umęczenie ciała; Siakjamuni uprawiał ascezę do tego stopnia, że kiedy chciał wykąpać się w rzece, to osłabiony omal nie utonął. Mistrzowie uczyli go też medytacji, w której nabrał wielkiej biegłości. Szybko osiągnął to, co według mistrzów miało być celem ostatecznym, ale czuł, że nie dotarł do rozwiązania fundamentalnych problemów.

 

W końcu zrozumiał, że asceza nie jest właściwą drogą. Dzięki ciągłym wysiłkom odkrył też to, czego brakowało osiągnięciu uważanemu przez mistrzów za ostateczne. Potem uświadomił sobie, że nie sposób przekazać innym to, co odkrył, gdyż było to zbyt subtelne. Poza tym chociaż ludzie nie znają prawdy, wydaje się, że niczego im nie brakuje. Cóż takiego odkrył Siakjamuni?

 

Ludzie w owych czasach też używali języka i posługiwali się koncepcjami. Wyrastamy w pewnej kulturze i posiadamy określone systemy wartości. Mamy wyraźny ogląd świata i sposób współżycia z innymi istotami. Jak moglibyśmy od tego uciec? Czy coś jest nie tak? Czego brakuje? Problem polega na tym, że kiedy zaczynamy używać koncepcji, na początku stanowią one tylko narzędzia opisu, komunikacji i przekazu wiedzy ale ponieważ używamy ich często, te koncepcje zaczynają nas kontrolować. Czemu na przykład mamy w sobie tyle napięcia? Jednym z głównych powodów naszych problemów jest silne poczucie „ja”, nasze myślenie skupione na sobie samym. Nieustannie odnosimy wszystko do siebie i wydaje się, iż nie ma od tego ucieczki. Stale martwimy się wieloma rzeczami, a nasze myśli krążą w kółko. Tak bardzo dbamy o pewne rzeczy, że nie jesteśmy w stanie przekroczyć ich horyzontu. Mamy ustalone poglądy, a kiedy konfrontujemy się z jakąś sytuacją, to nie odbieramy jej bezpośrednio, takiej, jaka jest, lecz odnosimy się do niej przez pryzmat naszych myśli i idei. Jak możemy wyzwolić się z kręgu takiego skupienia na sobie?

 

Kiedy Budda urzeczywistnił wolność Bezgranicznej Jedności, trudno było mu to wyrazić, gdyż, ujmując rzecz naukowo, nasze skupienie na sobie zakorzenione jest w podświadomości. Coś tam jest, ale nie wiadomo co. Nie można tego znaleźć ani uchwycić, dopóki nie znajdziemy się w konkretnej sytuacji, w której to coś się wyłania, a wtedy wiemy już, to jest: gniew albo chciwość.  Ale zanim to się pojawi, nie wiemy, że to istnieje, że w nas tkwi. W jaki sposób można się od tego uwolnić? Mało tego, Budda niczego szczególnego nie zdobył. Po prostu uwolnił się od różnych rzeczy. Chodzi o to, że niczego nam nie brakuje, a więc nie mam wam nic do przekazania. Doświadczenie Buddy jest w pewnym sensie niemożliwe do powtórzenia, nie możemy go osiągnąć, bo jak zdobyć coś, jeżeli nawet nie wiemy. gdzie to jest? Jednak na prośbę niebiańskich istot Budda, powodowany współczuciem, zaczął ukazywać ludziom drogę do osiągnięcia wolności Bezgranicznej Jedności. Robił to, komunikując się z ludźmi i używając różnych koncepcji i pojęć. Od tego czasu minęło ponad dwa i pół tysiąca lat, a różni ludzie otrzymali różne nauki. Otrzymali je z książek lub słyszeli słowa innych, a każdy rozumiał to w oparciu o myślenie pojęciowe, rozwijając to w zgodzie z własnym doświadczeniem i pojmowaniem. W rezultacie, z powodu ograniczonych możliwości pojedynczych buddystów, powstało bardzo wiele różnych szkół buddyjskich. Tripitaka, czyli zbiór wszystkich sutr i komentarzy (śastr), liczy wiele tysięcy rozdziałów. Kto ma czas, żeby poznać i pojąć tak ogromne piśmiennictwo? A jednak, skoro praktykuję, to muszę umieć to wyjaśnić, w innym wypadku nie będzie wiadomo, co właściwie praktykuję. Próbuję więc przekazać wam moje zrozumienie czy wgląd w nauczanie Buddy. Oczywiście w najlepszym razie mogę przekazać tylko słowa lub pojęcia. Nie ma w nich prawdy absolutnej, niemniej jednak jeżeli zaczniecie praktykować w oparciu o te pojęcia, to stopniowo dojdziecie do takiego samego doświadczenia, jakie miał Budda. Skąd to wiadomo? Bo jeżeli będziecie praktykować, to stopniowo poczujecie wolność. Spójrzcie na mnie – przyszedłem tu bez żadnych przygotowań i notatek.

 

Tak więc podstawowa koncepcja zakłada, że wszystko jest w rzeczywistości Bezgraniczną Jednością. W buddyzmie tradycyjnym mówi się: „Nie możesz nawet postulować jedności, gdyż w chwili, w której wspominasz jedność, musisz być w stanie ją zdefiniować, a wtedy masz już dualizm (definiowanego i tego, kto definiuje)”. Więc powiadam, że jest to Bezgraniczna Jedność. Logik może zaoponować, zauważając, że to sprzeczność, bo z jednej strony jest mowa o pewnej całości, a z drugiej przełamuje się jej granice, mówiąc, że jest „bezgraniczna”. Niemniej jednak taki dylemat jest nieunikniony, gdy podejmuje się próbę zrozumienia tego doświadczenia przy użyciu koncepcji. Trzeba pod uwagę wziąć wszystko. Właśnie mieliśmy wojnę z Irakiem. Zanim jednak powiemy: „Jak możesz wierzyć w jakąś jedność, skoro mamy wojny?”, spróbujmy jednak pojąć, co to znaczy, iż wszystko stanowi jedność. Gdy powiadam „wszystko”, nie ograniczam się tylko do istot, które żyją i mają uczucia, ale mam na myśli dosłownie wszystko. To znaczy – bez granic, bez rozróżnień. To znaczy też, że kiedy chcemy wyzwolić się od pojęć, nie ma tutaj żadnych ograniczeń.

 

Dobrze, więc jak mamy uwierzyć w coś takiego? Dla przykładu przytoczę historię, która wydarzyła się dziś w porze obiadowej. Podczas obiadu z profesorem Rogersem omawialiśmy referat studenta o imieniu Clark. W pewnej chwili Clark powiedział, że musi iść do lekarza, bo od dwóch tygodni odczuwa bezwład w lewej nodze, od kolana w dół. Gdy tylko to usłyszałem, zająłem się nim. Poczułem, że ta część jego nogi jest wewnętrznie zablokowana, i jednocześnie poczułem we własnym ciele blokadę u dołu pleców. Powiedziałem mu o tym, a on potwierdził, że czuje ból w tych dwóch miejscach. Nic więcej nie mówiąc, pomodliłem się w jego intencji podczas obiadu. Potem odczułem poprawę i rzeczywiście, Clarkowi też ulżyło. Jest więcej takich przypadków. Nie twierdzę, że posiadam moce uzdrawiające czy coś podobnego. To się wydarzyło w sposób naturalny, bez mojej bezpośredniej ingerencji. Wierzę, że jest to rezultat praktykowania w celu osiągnięcia Bezgranicznej Jedności.

 

Kiedyś żona mojego znajomego poleciała do Hongkongu. Nie wiedziałem, co będzie tam robiła, ale we śnie ujrzałem ją wypuszczającą żółwie na wolność. Kiedy wróciła do USA, zapytałem ją wyjazd. Okazało się, że ten sen przyśnił mi się parę godzin po jej działaniu (praktyka buddyjska obejmuje także ratowanie życia istotom skazanym na śmierć; kupujemy na targu żółwie i inne zwierzęta i wypuszczamy je na wolność). Nie wiem, jak można to zdarzenie wyjaśnić, ale jeżeli pamiętacie, co mówiłem o Bezgranicznej Jedności, to bez trudu zrozumiecie to zjawisko. Faktycznie to raczej przypomina informacje transmitowane przez środki przekazu. To krąży w powietrzu (śmiech widowni).

 

Jesteśmy tak bardzo przekonani, że postrzeganie poza zwykłymi zmysłami jest niemożliwe, że widzimy tylko to, co prezentują w telewizji, w książkach. Ignorujemy natomiast subtelne przesłania, które są zagłuszane przez zwykłą percepcję. Nawykliśmy do myślenia w kategoriach „ja, „moje”, „moja żona”, „moje dzieci” etc. Zauważamy tylko to, co odnosi się do nas samych, nic innego. Wtedy zatracamy nasze naturalne zdolności.

 

Dlaczego miałem takie pozazmysłowe doświadczenia, skoro wcale tego nie chciałem? Zrozumiałem teorię i wprowadziłem ją w praktykę. Ta praktyka pomaga zredukować tworzenie pojęć i operowanie koncepcjami. Wówczas wszystko pojawia się w sposób naturalny. Oczywiście trudno to udowodnić. Ale to są autentyczne doświadczenia. Tak więc przynajmniej warto rozważyć to kluczowe pojęcie: Bezgraniczna Jedność.

 

W świetle tego, co powiedziałem, przyjrzyjmy się teraz nietrwałości. Tradycyjne nauki najpierw mówią, że musimy umrzeć, że jest to nieuniknione. Oczywiście wszyscy to wiemy. Co więcej, to bardzo smutny i trudny do zaakceptowania fakt. Po co mielibyśmy się nad tym zastanawiać? Czemu zamiast tego nie żyć w zwykły sposób, czyli unikać mówienia o śmierci? A kiedy śmierć już nadejdzie, próbujemy ją jakoś przyozdobić i jak najszybciej przejść nad nią do porządku dziennego. Niemniej jednak, aby uwolnić się od naszych uprzedzeń i uwikłań, powinniśmy być głęboko świadomi nieuchronności śmierci i zastanawiać się, czy jesteśmy przygotowani do odejścia z tego świata. Czy naprawdę damy sobie z tym radę?

 

Oczywiście śmierć jest tylko końcem życia. Po co mielibyśmy się nią teraz zajmować? Problem śmierci pojawi się w momencie umierania i szybko minie, po co więc teraz temu się przyglądać? Po prostu po to, żeby kontemplując nieuchronność śmierci, móc spojrzeć na swoje życie i ocenić jego przebieg, nawet jeśli nasz koniec jest jeszcze daleko. Mamy wtedy szansę przewartościować życie i zobaczyć, czy ma ono sens. Czy naprawdę robimy to, co chcielibyśmy? Czy to, co robimy, jest może tylko sposobem zdobycia jedzenia i ubrania? Czy celem ludzkiego życia jest jedynie praca i walka o przetrwanie?

 

Taka refleksja jest jak szczepienie ochronne, które sobie aplikujemy zapobiegliwie, żeby być dobrze przygotowanym, gdy pojawi się choroba.

 

Inny aspekt tego dotyczy naszego zwyczajnego samolubnego punktu widzenia, który więzi nas w kręgu „naszości”, nie pozwalając na głębszą refleksję.

 

Drugim aspektem nietrwałości życia jest to, że naprawdę nie mamy pojęcia, kiedy nastąpi jego kres. Zawsze czynimy plany: ”W tym semestrze zrobię to, a w następnym tamto”. Czy kiedyś zastanawialiście się, jak chcielibyście przeżyć ten dzień, gdyby był ostatnim dniem waszego życia? Wtedy nasze podejście byłoby zupełnie inne. Wiele rzeczy, o które teraz się martwimy lub walczymy, straciłoby wartość. Poza tym jeżeli się nad tym nie zastanawiamy, całe życie poświęcimy pogoni za rzeczami, które w ostatecznym rozrachunku są nic nie warte. Dlatego ważne jest, aby rozmyślać o tych zagadnieniach. To nie jest pustosłowie. Ludzie nieustannie umierają niespodziewanie. Kilka miesięcy temu słynny koszykarz padł martwy na parkiecie. Gdyby wiedział, że jest o krok od śmierci, zapewne nie ryzykowałby utraty życia.

Na koniec trzeci punkt dotyczący nietrwałości życia – to zrozumienie, co jest naprawdę ważne w takim momencie. Zwykle zwracamy uwagę na sprawy doczesne, takie jak sława i pieniądze, ale w chwili śmierci one się nie liczą. Nie możemy ze sobą zabrać niczego. Jedyne, co ma wtedy znaczenie i co pojawia się naturalnie, to pytanie, czy mamy jakieś żale oraz co robiliśmy, aby pomóc innym? Czy naprawdę dbałem o innych? To się wtedy liczy. Tylko to ma znaczenie. Tylko to może nam zapewnić spokój ducha w chwili śmierci. Nic innego.

 

Poza tym jeżeli będziemy zastanawiać się nad tymi trzema aspektami nietrwałości, zrozumiemy wtedy, jak bardzo samotny jest każdy z nas. Śmierci musimy stawić czoło osobiście, w pojedynkę, nikt nas nie w tym nie wyręczy. Każdy z nas jest w tej samej sytuacji, co więc powinniśmy zrobić? Nie wiem, kiedy przyjdzie pora, aby odejść. Co się dzieje, kiedy ktoś ginie w nagłym wypadku? Wtedy bliscy tej osoby żałują, że nie zdążyli czegoś zrobić lub powiedzieć. Dlatego musimy doceniać wszystko, co inni czynią dla nas, bo kiedy ktoś robi dla nas coś dobrego, wtedy nie pomaga innym. Musimy też zdać sobie sprawę z tego, jak delikatne, jak nietrwałe jest życie. Wtedy będziemy w stanie bardziej doceniać pomoc innych. Uświadomimy też sobie, jak bezsensowne były różne małe kłótnie czy konflikty.

 

Przebaczmy sobie! Kochajmy się wzajemnie! Miejmy współczucie dla innych! Często nie znamy nawzajem swojej sytuacji, dlatego powinniśmy być dla siebie wspaniałomyślni. Nie bądźmy tak bardzo krytyczni jedni wobec drugich. Ile tak naprawdę wiemy o innych ludziach? W rzeczywistości nie znamy przyczyn takich czy innych działań ludzi wokół. Co zyskamy, kiedy przestaniemy innych krytykować? Odzyskamy swoją niewinność. Nasza naturalna niewinność powróci. Będziemy w stanie żyć jak czyste, niewinne i szczęśliwe dziecko. Myślę, że o to właśnie chodzi, kiedy w Biblii powiada się, że królestwo niebieskie należy do dzieci. Możemy ziścić niebo tutaj, na ziemi, ale musimy wiedzieć, jak żyć.

 

Kiedy w duchu zastanawiałem się nad tymi zagadnieniami, przyszło mi na myśl wiele innych rzeczy. Ale gdy stanąłem tutaj przed wami, tamte rozważania okazały się tylko intelektualnymi poszukiwaniami uczonego logika, więc od razu wyparowały. Nie ma naprawdę znaczenia, czy spojrzymy na ten problem z wielu różnych perspektyw. To, co jest naprawdę ważne, przekazałem wam z głębi serca. To właśnie naprawdę się liczy, to wam pomoże w życiu.

 

Skoro mamy jeszcze trochę czasu, chciałbym pomówić o Bezgranicznej Jedności. No dobrze, skoro jest ona realna i ma nas prowadzić, to jak należy postępować, aby pozostawać  z nią w zgodzie? Jest całkowitą odwrotnością tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Zawsze czegoś się chwytamy, ale tutaj mówię o czymś, co jest bezgraniczne. W jaki sposób można się do niej zbliżyć? W istocie są dwie zasady, które mogą nas poprowadzić ku Bezgranicznej Jedności. Są dwoma aspektami tego samego, ale kiedy to omawiamy, pozostajemy w obrębie językowych ograniczeń, dlatego musimy rozważyć aspekt aktywny i aspekt pasywny. Zasada aspektu pasywnego dotyczy uwolnienia się od uprzedzeń i przywiązania. Nie bądźmy tak bardzo pewni, że nasze poglądy i oceny są słuszne, że zawsze mamy rację; bądźmy bardziej tolerancyjni. Zasada aktywna polega na otwartości. Intelektualne otwarcie się oznacza, że gdy mamy do czynienia z jakąś sytuacją, myślimy, że nasz sposób działania jest jedynym właściwym – nie wychodzimy myślą poza to ograniczenie. A przecież może być wiele, wiele sposobów działania, dlatego powinniśmy być elastyczni. Musimy też otworzyć się emocjonalnie! Nie ograniczajmy się w tym do małej grupki krewnych i znajomych. Każdy z nich może nagle odejść. Jeżeli dbamy tylko o garstkę osób, to co się stanie, gdy wszyscy oni odejdą? Wtedy stracimy powód do dalszego życia i będziemy skazani na niedolę. To nie jest właściwy sposób. Obejmijmy wszystkich swoją miłością! Każdy człowiek może umrzeć, ale wtedy znajdą się inni, którym możemy pomagać. Bardzo ważna jest taka praktyka, bo to nas uszczęśliwi. Poza tym tylko tą drogą będziemy w stanie stopniowo poczuć Jedność wszystkiego i duchowo się rozwinąć.

 

Tylko gdy pojmiemy Jedność, będziemy mogli pomagać innym, bo wcześniej mieliśmy silne poczucie „ja”.  Jeśli nawet poświęcamy się dla innych, nie przychodzi to naturalnie. Mówimy sobie: „Spełniam szlachetne uczynki jak dobry chrześcijanin i czeka mnie nagroda w niebie”. To nie jest spontaniczne. Dzieci nie oczekują nagrody, nie mają pojęcia zła i dobra. Po prostu uwielbiają bawić się z małymi zwierzętami i o nie dbać. To jest prawdziwe szczęście – być dobry i czystym, nawet o tym nie wiedząc.

 

Powinniśmy się nauczyć stosowania tych zasad w życiu codziennym. To jest sztuka. Nikt nie może nam powiedzieć, jak najlepiej zrobić to czy tamto, bo nikt inny nie chodzi w naszych butach. Gdy już znamy zasady i próbujemy stosować je w życiu, a coś się dzieje, wtedy mówimy: „Chcę się otworzyć, chcę zrobić użytek z tych zasad w trudnej sytuacji”. A gdy życie toczy się spokojnie, to co robimy? Czy można coś robić, aby nieustannie się rozwijać? Tak, musimy podjąć praktykę duchową. Podobnie jak dla zdrowia niektórzy biegają, pływają, ćwiczą etc. W sferze duchowości też potrzebujemy ćwiczeń i pożywnej strawy. Istnieją rzeczy, które mogą być w tym pomocne.

 

Prostym sposobem są śpiewy. W buddyzmie uczymy się powtarzania mantry, która składa się z różnych dźwięków, ale niekoniecznie ma konkretne znaczenie; może znaczyć imię Buddy, takie jak Amitabha. W tradycji chrześcijańskiej powtarza się imię Jezusa lub modlitwę „Panie Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną, grzesznym” z  tradycji prawosławnej.

 

Po co mamy to robić? Powód jest bardzo prosty. Każdy z nas ma swój ograniczony zasób energii; jesteśmy przyzwyczajeni do zużywania jej w określonym celu, głównie z myślą o sobie. Co więcej, jesteśmy tak przyzwyczajeni do tej sytuacji, że właściwie nie możemy się z niej wyzwolić, nawet jeśli mamy dość takiego uwikłania i trudno nam zasnąć, bo nam bo ciąży. Powtarzamy sobie, żeby z tym zerwać, ale nawet w takiej chwili jesteśmy całkowicie uwikłani. Wciąż reagujemy na sytuację. Sposobem ucieczki od naszych smutków jest podjęcie praktyki, która pomoże naszej energii  stopniowo przesunąć się w nowym kierunku. Chwila, w której nasza energia zacznie płynąć w nowym kierunku, to moment wyzwolenia. Pojawia się jednak pytanie, czy nie zbudujemy nowych ograniczeń? Nie. Dlaczego? Ponieważ gdy recytujemy lub śpiewamy mantrę, ona nie posiada znaczenia i nie tworzy konceptualizacji. Jeżeli jest to imię Buddy, np. Amitabha, to oznacza to nieskończone światło, a więc nieograniczoność w przestrzeni, a także nieskończone życie, a więc nieograniczoność w czasie. Tym samym zostaje rozbita podstawowa struktura naszego świata. Nie ma się  czego uchwycić, pojawia się wolność od koncepcji. Można oczywiście zaoponować, mówiąc, że podałem wam znaczenie słowa Amitabha. Kiedy je śpiewamy, czyż nie chwytamy się wciąż znaczenia? Nie, w ostatecznym rozrachunku nie jest tak. Kiedy powtarzamy to tylko dziesięć lub sto razy, znaczenie jest wciąż obecne. Jednak po milionach powtórzeń w ciągu wielu lat jakie to będzie mieć znaczenie? Stanie się tylko dźwiękiem, czyli powróci do pierwotnej czystości. To samo dotyczy Modlitwy Jezusowej. W ten sposób można uwolnić się od zafiksowania na swoim „ja”.

 

Nie znaczy to też, że praktyka śpiewania nas usztywni i będziemy na niej skupieni do końca życia. Wręcz przeciwnie, ta praktyka nas otwiera. Jeśli nawet nie pojawi się sytuacja, w której możemy zastosować zasadę otwartości i wolność od przywiązania, rozwój duchowy trwa nieustannie. Kiedy śpiewamy, znika przywiązanie do tego, co znane, jednocześnie stajemy się bardziej otwarci. Jeżeli podejmiecie tę praktykę codziennie, odczujecie otwarcie umysłu oraz towarzyszące temu rozluźnienie i spokój. 

 

Jeżeli codziennie biegacie, to zauważycie poprawę zdrowia i samopoczucia. Podobnie odczujecie odprężenie i spokój, które pojawią się jako rezultat codziennej praktyki śpiewów i recytacji mantry. Poza tym kiedy w życiu pojawiają się wyzwania, próbujemy stosować te zasady. Dzięki temu możemy prowadzić normalne życie ale zarazem stanie się ono szczęśliwsze i lepsze. Dalej będziemy działać zgodnie z własnym osądem, a jednak teraz bierzemy pod uwagę dobro wszystkich istot. Na tym polega różnica. Tak więc podjęcie praktyki nie niszczy naszej racjonalności.

 

Myślę, że to wszystko, co mam do powiedzenia. Jeżeli są jakieś pytania, to proszę, teraz jest dobra pora, aby je zadać.

 

Pytanie : Jeżeli życie jest Bezgraniczną Jednością, to co znajduje się poza nią?

 

Odpowiedź : Nie mówiłem, że życie jest Bezgraniczną Jednością, powiedziałem, że wszystko nią jest.

 

Pyt.: Jeżeli całe środowisko i życie są częścią Jedności, to jeżeli jedna osoba osiągnie stan buddy, czy to nie wywrze wpływu na całą Jedność?

 

Odp.: Tak i nie. (śmiech widowni). Tak, ponieważ budda to kolejna oświecona istota, która będzie bezinteresownie służyć wszystkim. Oczywiście to wywiera ogromny wpływ na wszystko. Jest też jeszcze inny poziom, o którym już wspominałem, poziom rzeczy nadprzyrodzonych, których nauka nie potrafi wyjaśnić. Kiedy ktoś osiąga stan buddy, wtedy trwa w Jedności. Dla niego odległość nie stanowi problemu. To, co dla nas jest dalekie, dla niego takie nie jest. Potrafi pomagać innym od razu, poza granicami czasu i przestrzeni. Z drugiej strony, czemu powiedziałem też „nie”? Większość z nas żyje w stanie zaślepienia własnymi koncepcjami, dlatego często prowadzimy wojny. Chociaż nie jesteśmy oddaleni od tej Jedności, nie wiemy, w jaki sposób korzystać z tego, że jesteśmy wszyscy jednością. Więc w tym sensie budda  może nam pomagać tylko poprzez nauczanie, starając się nakłonić nas do podjęcia różnych praktyk, które stopniowo doprowadzą nas do bezpośredniego postrzegania prawdy. Jednak dopóki taka zmiana się nie dokona, można powiedzieć, że budda nie wywarł na nas żadnego wpływu.

 

Poza tym on nie ma z tym problemu. Czemu? My uważamy, że to czy tamto stanowi problem – ale uważamy tak wyłącznie z powodu koncepcji, którymi się wciąż kierujemy. Budda natomiast jest zupełnie wolny od konceptualnego myślenia. Nie znaczy to jednak, że nie może stosować koncepcji. Rozumie nasze problemy, co więcej postrzega przez nas niewidzialny aspekt, który jest od problemów całkowicie wolny. Niemniej jednak nie oczekuję, że od razu to zrozumiecie, gdyż to wykracza poza konwencjonalne pojmowanie rzeczy. Można to pojąć tylko w rezultacie praktyki.

 

Pyt.: Co budda robi, będąc w stanie nirwany? Jakie ma obowiązki?

 

Odp.: To pytanie jest wynikiem istnienia jakiejś koncepcji nirwany. Ale czym ona jest? To tylko pojęcie. Używa się go w celu opisania czegoś, co ma nam pomóc w wyjściu poza konceptualne ograniczenia. To samo dotyczy koncepcji nietrwałości. Kiedy zgłębiamy buddyzm, nie powinniśmy być jednostronni. Mówi się w buddyzmie, żeby porzucić stronniczość. Jeżeli tak brzmią nauki, to czemu chwytamy się pojęcia nietrwałości? Czy ta koncepcja także nie jest jednostronna?

 

Pyt.: Była mowa o współczuciu dla wszystkich, ale jak można wzbudzić w sobie takie współczucie?

 

Odp.: Ja modlę się w intencji wszystkich, którzy mają problemy, wszystkich, o których wiem. Kiedy oglądam telewizję i widzę wypadek, wtedy odprawiam praktykę poła, buddyjską metodę tantryczną mającą pomóc ludziom, którzy zginęli.

 

Pyt.: Czy wtedy współczucie nie będzie ograniczone tylko do tych zmarłych?

 

Odp.: Współczucie jest bezgraniczne, co znaczy, iż modlimy się w intencji wszystkich istot przez cały czas. Jednak kiedy napotykamy jakąś konkretną sytuację, reagujemy na nią, ofiarowując specjalne modlitwy. To nie oznacza, że mamy jakieś preferencje i faworyzujemy tych kilka osób, które zginęły w wypadku. Po prostu, kiedy dowiadujemy się o jakimś wydarzeniu, wtedy reagujemy spontanicznie. To nie zależy od tego, kim byli ci ludzie i jaki mieli związek z nami. Tutaj widać bezgraniczne współczucie. Modlę się za nich dlatego, że mają problem, a nie dlatego, że łączą mnie z nimi konkretne relacje. 

 

Pyt.: Do kogo taka modlitwa jest kierowana?

 

Odp.:  Zwykle odpowiedź brzmi: do Buddy. Ale kim jest Budda? Jest Bezgraniczną Jednością. To jest tak: wszyscy jesteśmy jednym więc prosimy wszystko, żeby dopomogło pewnej konkretnej części całości. Kiedy skaleczę się w lewą rękę, wtedy prawa ręka nakłada opatrunek. W tym sensie można nawet powiedzieć, że modlimy się do samego siebie, ale tylko w pewnym sensie. Taka Jedność nie może być zdefiniowana zwyczajnym określeniem „ja”, gdyż jest nieograniczona, a więc niemożliwa do opisania. Przykład prawej ręki opatrującej lewą może nam pomóc w zrozumieniu. 

 

Pyt.: Czy wobec tego jedynym celem buddyzmu jest sprowadzenie owej Jedności do nicości?

 

Odp.: Nie. Chodzi mi o to, że doświadczenie Jedności pobudza cię do altruistycznej służby na rzecz innych. Co więcej, w buddyzmie pojęcie pustki (sunjata) nie oznacza nicości.

 

Pyt.: Cóż, chodzi mi o to, że życie na ziemi nie jest w gruncie rzeczy złe. Są ludzie starzy, którzy nie odczuwają wielkiego cierpienia. Ich życie jest dobre i są za to wdzięczni. Dla nich śmierć i odrodzenie nie są czymś strasznym.

 

Odp.: Tak, to prawda. Niemniej jednak takie momenty szczęścia nie trwają wiecznie. To po pierwsze.

 

Komentarz z widowni: Jednak takie chwile są czymś szczególnym, a gdyby były wieczne, wtedy straciłyby swój charakter.

 

Odp.: To prawda. Jednak zapewne ci ludzie liczą na to, że w następnym życiu będą równie szczęśliwi, a przecież nie ma na to żadnej gwarancji. Poza tym jeżeli jesteś otwarty na Bezgraniczną Jedność, wtedy możesz się radować życiem od razu, natychmiast i w o wiele większym zakresie, niż ci się wydaje. Może czujesz się szczęśliwy, bo nie pamiętasz o tym, co się dzieje na świecie. Mówisz sobie, że tak jest dobrze. Jednak szczęście wynikające z Bezgranicznej Jedności jest lepsze, głębsze. To kwestia jakości.

 

Komentarz z widowni : Może myślimy, że ludzie to subtelniejsze istoty od psów, ale widać, że wiele psów jest szczęśliwych.

 

Odp.: Po pierwsze, nie wiemy tego na pewno. (śmiech z widowni). Po drugie, jeżeli mówimy o przekroczeniu koncepcji, to przestajemy myśleć o psach jako istotach niższego rzędu. Kiedy osiągamy wolność od poglądów, wtedy są Jedność i Równość.

 

Pyt.: Czy są inne praktyki pomagające przekroczyć myślenie konceptualne?

 

Odp.: Jest ich wiele. Problem polega na tym, czy naprawdę jesteśmy gotowi podjąć takie praktyki. Medytacja to jedna z takich praktyk, ale jeżeli chcemy praktykować, to musimy podążać za kimś, kto ma doświadczenie. Przynajmniej musimy podążać za głosem sutr, które są zapisami nauk Buddy. On miał autentyczne doświadczenie. Jeżeli uważnie czytasz sutry, to zauważysz, że kiedy jest mowa o medytacji, na przykład w Szlachetnej Ośmiorakiej Ścieżce, to właściwa medytacja jest ostatnim etapem.

Co jest wcześniej? Najpierw trzeba osiągnąć właściwy pogląd; potem dzięki niemu osiąga się właściwe myślenie; należy pilnować swojej mowy i działać właściwie; sposób życia i utrzymania powinien być uczciwy. Jest bardzo wiele rzeczy do zrobienia, zanim można zasiąść do medytacji. Czemu? Kiedy jesteśmy bardzo zajęci i przepełnieni troskami życia codziennego, niełatwo usiąść i uwolnić się od myślenia na pół godziny. Nie da rady! Będziemy tylko siedzieć, koncentrując się na zmartwieniach, ponieważ nie jesteśmy gotowi do medytacji.

Studiując nauki o praktyce medytacji w sutrach, przekonasz się, że nawet w odniesieniu do najprostszych praktyk postuluje się konieczność odosobnienia i odsunięcia się od świata, żeby zasiąść do praktyki. Obecnie ludzie idą za dalszą częścią nauk, ignorują zaś części początkowe, które mówią o niezbędnych praktykach wstępnych. Chcą od razu zanurzyć się w medytacji, choć wcale nie są do niej gotowi. To nawet może być niebezpieczne! Skoro już ktoś medytuje, to oczywiście lepiej, niż gdyby nic nie robił. Jednak wciąż trzeba zająć się niezbędnymi praktykami wstępnymi.

Praktyka śpiewania (mantry lub modlitwy) jest bezpieczna. gdyż nie dążymy w niej do natychmiastowego usunięcia starej jaźni. Zamiast tego po prostu podkradamy jej odrobinę energii raz za razem. Dzięki temu widać, ile energii znalazło się po tej stronie, a ile jeszcze zostało po tamtej. To powolna, ale bezpieczna droga. Poza tym to faktycznie jedyna praktyka, do której jest zdolna większość z nas. Ilu z nas gotowych jest porzucić wszystko, aby poświęcić się całkowicie praktyce duchowej? Prawie nikt. Wolimy być dalej tymi, którymi jesteśmy. Mam swoje zobowiązania i relacje. A więc co powinniśmy zrobić? Praktykować chociaż trochę, gdyż przynajmniej to pomoże nam zrelaksować się odrobinę w tym zabieganym świecie.

Praktyka śpiewów w pojedynkę jest też bardzo bezpieczna z innego powodu. Być może niektórzy twierdzą, że te czy inne praktyki pozwolą nam osiągnąć jakąś moc, a więc musimy iść śladem tych ludzi, najlepiej oddać im pieniądze, stworzyć wielką organizację itd. Tego typu sytuacja nam nie grozi, gdy po prostu oddajemy się samemu śpiewaniu buddyjskich modlitw i mantr, gdy siedzimy w domu i praktykujemy. Jeśli później poczujemy, że dobrze byłoby podjąć nowe praktyki, możemy je wykonywać samemu. Dzięki temu nikt nas nie oszuka. Co więcej, gdy później dojrzejemy do wyboru nauczyciela, nie przeszkodzi to nam w podjęciu bardziej zaawansowanych praktyk.

 

Jeśli nawet nie pojawi się wiele dobrych skutków, to przynajmniej taka praktyka koncentracji przyda nam się w życiu codziennym. Aby zrobić cokolwiek, musimy umieć się skupiać. Jeśli traktujemy praktykę śpiewów tylko jako ćwiczenie w koncentracji, to i tak przyniesie nam ona wielki pożytek.

 

Pyt.: Czy wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za wojny? Teraz w Kuwejcie bomby spadają na ludzi. Czy my ponosimy za to odpowiedzialność?

 

Odp.: Cóż, omówienie tego tematu zabrałoby nam mnóstwo czasu. Krótko mówiąc, tak, jesteśmy za to odpowiedzialni, gdyż rządzi podstawowe prawo przyczyny i skutku, a my wszyscy pozostajemy we wzajemnych związkach jako jedna społeczność.

Chcę coś dodać, zanim padnie następne pytanie. Dotyczy to pojęcia Bezgranicznej Jedności. Z buddyjskiego punktu widzenia Bezgraniczna Jedność to najważniejsze doświadczenie, a nie da się jej wyrazić, gdyż znajduje się ona poza pojęciami. Wszelka mowa opiera się na pojęciach. Wobec tego nawet Bezgraniczna Jedność jest po prostu pewną koncepcją mającą na celu wskazanie drogi do tego doświadczenia. Na końcu musimy również uwolnić się od samego pojęcia Bezgranicznej Jedności. Nie bądźmy uwięzieni przez ciągłe pamiętanie czy myślenie o Bezgranicznej Jedności. Przekroczmy to! Dlatego właśnie buddyzm jest tak wspaniały. Pozwala nam uwolnić się i nie próbuje nas znów pochwycić. Nauki Buddy są jak tratwa, której można użyć do przepłynięcia przez ocean smutków. Ale uwaga, kiedy pokonujemy ocean, to z łodzi wyskakujemy dopiero po dotarciu do brzegu. Wcześniej nie powinniśmy tego robić. Podobnie dopóki nie osiągniemy oświecenia, musimy podążać za naukami Buddy i codziennie praktykować.

 

Pyt.: Czy jest tak, że wszystkie formy i wszystkie doświadczenia pojawiają się przy oświeceniu?

 

Odp.: Co to znaczy, że się pojawiają? Gdy dochodzisz do tego poziomu, wtedy nie obowiązują już nawet pojęcia przestrzeni i czasu. Więc nie istnieje ani przeszłość, ani teraźniejszość, ani przyszłość. Nie ma powstawania ani zaniku. O tym powiada Sutra Serca – ani to, ani tamto.

 

Pyt.: Czy pozostaje tylko „teraz”?

 

Odp.: Nie. „Teraz” jest również pojęciem wewnątrz czasu. Nawet czas znika.

 

Pyt.: Wieczne teraz jest....

 

(śmiech widowni)

 

Odp.: Chodzi o to, aby nie próbować tego chwytać w żaden sposób, bo cokolwiek uchwycisz, to nie będzie tym czymś. Dlaczego? Bo jest to coś tak wielkiego, że nie daje się w żaden sposób uchwycić. To jest cały wszechświat. Czy szukasz pojęcia, które obejmie cały wszechświat?

 

Pyt.: Myślę, że istotą chrześcijaństwa jest to, aby postępować wobec innych tak, jak chcielibyśmy, aby oni postępowali wobec nas. Czy to nie wyraża tego, o czym pan myśli?

 

Odp.: Doskonale! To jest Jedność. Lecz w chrześcijaństwie pojawia się problem z teoretycznego punktu widzenia. Jeżeli mówi się, że Bóg jest wszędzie, obejmuje cały czas i nieskończoność, to potem, kiedy jest mowa o ostatecznym końcu, powiada się, że pójdziemy do nieba i na zawsze będziemy poddanymi Pana Boga. Ten związek zawsze będzie związkiem pana i sługi. Jeżeli mamy taką koncepcję, to bardzo trudno dotrzeć do prawdziwej Jedności. Na tym polega trudność.

Dlatego w wielu religiach, na przykład w islamie, mówi się, że Bóg jest miłością, jednością i wszystkim, ale kiedy rozróżnia się między wiernymi i niewiernymi, to mówi się, że wierni powinni zwalczać niewiernych.

W buddyzmie uważa się, że podstawowy problem polega na chwytaniu się pojęć i wynikających z nich ograniczeń. Tak więc gdy jesteśmy wolni od koncepcji, to nie walczymy. Powiada się nawet, że jeżeli musisz stawić czoło wrogowi, to należy myśleć o takiej sytuacji jako o okazji do wewnętrznego doskonalenia się. Wróg staje się twoim nauczycielem. On pokazuje ci, w jaki sposób trzeba sobie radzić w takiej sytuacji. Po prostu trzeba zmienić swoje podejście konceptualne i wtedy wróg może być nauczycielem i walka staje się zbyteczna. 

Zarazem buddyzm jest bardzo elastyczny i wcale nie głosi, że jeśli wrogowie chcą cię zabić, to musisz im na to pozwolić. W Sutrze Mahaparanirwany mamy rozdział pod tytułem „Ciało diamentowe”, w którym mówi się, że w celu ochrony nauk i obrony nauczycieli, w przypadku prób niszczenia nauk, dozwolona jest samoobrona, a nawet uśmiercenie napastnika. Ogólnie rzecz biorąc, podstawowa postawa buddyjska to wyrzeczenie się przemocy oraz dążenie do pokojowego rozwiązania. Niemniej jednak czasami pojawiają się sytuacje skrajne. Na przykład jeżeli jest tylko jedna osoba, która ma prawdziwe urzeczywistnienie i może nam wskazać drogę, lub tylko jedna, ostatnia kopia tekstu sutry, mogąca przynieść ogromny pożytek wielu ludziom, to nie wolno doprowadzić do ich zniszczenia, bo od tego ucierpi mnóstwo ludzi i nie wiadomo, kiedy takie nauki zostaną odzyskane. W takim przypadku być może trzeba będzie zabić, aby powstrzymać zagrożenie. Nie ma to nic wspólnego z osobistym wyborem. Usprawiedliwienie tak skrajnego czynu leży w ogromie możliwej straty; to jedyna  sytuacja, kiedy coś takiego jest dopuszczalne.

Nie ma tutaj żadnej wewnętrznej sprzeczności – o ile rozumiemy, że taki pogląd wynika z uniwersalnego podejścia. Oczywiście może się zdarzyć, że ktoś nadużywa nauk i czyni zło w ich imieniu. W rezultacie tacy ludzie mogą utracić szansę na prawdziwe wyzwolenie. Jeżeli porówna się postępowanie takich ludzi z doświadczeniem Buddy, okaże się, że oni nic nie osiągają.  Ludzie błędnie używający nauk sami siebie karzą.

 

Pyt.: Prosiłbym o wyjaśnienie sprawy modlitwy w czyjejś intencji. Nie rozumiem, o co miałbym się modlić, skoro ma nie być żadnych pojęć, takich na przykład jak zdrowie itp.

 

Odp.: Kiedy mówimy o wolności od koncepcji, to mówimy o ostatecznym celu. Nawet kiedy osiągamy ten poziom, nie znaczy to, że nie używamy już pojęć. Nasz problem nie polega na tym, że korzystamy z pojęć, ale raczej na tym, że używanie pojęć nas krępuje i więzi. Nie wiemy, jak dać sobie bez nich radę. Zamiast być panem, stajemy się niewolnikiem naszego języka i pojęć, pomimo że przecież zostały stworzone przez ludzi. Myślimy o czymś, a potem zaczynamy się martwić tym czy tamtym i stajemy się niewolnikiem swoich myśli. Od tego właśnie próbujemy się uwolnić. Kiedy w pełni kontrolujemy sytuację, to znaczy, że możemy myśleć o rzeczach, nie będąc nimi przytłoczeni, pozostając wolni od uprzedzeń. Dlaczego mielibyśmy nie używać pojęć? Używając myślenia konceptualnego, modlimy się w intencji innych. Poza tym kiedy modlimy się w intencji innych, to używamy pojęć po to, aby wychodzić na zewnątrz; nie jesteśmy już ograniczeni do obrębu małego „ja”.

 

Pyt.: Czy możemy wyjaśnić znaczenie słowa „nienarodzony”?

 

Odp.: Cóż, to jest po prostu jedno z narzędzi pojęciowych, które przeciwdziała naszym z góry ustalonym poglądom. Nie jest to coś, czego należy się trzymać kurczowo. Myślisz:„O, znalazłem klucz!”. Proszę, nie dajcie się ogłupić słowami. Bez względu na to, jak dobrze coś zostanie opisane, cały czas są to tylko koncepcje, pojęcia.

 

Pyt.: Ale jakie jest podstawowe znaczenie słowa „nienarodzony”?

 

Odp.: Nauki zawarte w sutrach próbują pokierować nas ku doświadczeniu Bezgranicznej Jedności. Dlatego muszą korzystać z pojęć. Jednym z nich jest słowo sanskryckie „sunjata”. Przełożono je na chiński jako „kong”. To słowo ma kilka znaczeń. Popularne tłumaczenie to  „pustka”. W rezultacie zwykli czytelnicy stykają się ze słowem „pustka” i myślą, że buddyzm powiada, iż nic nie istnieje. Ale nie, buddyzm tak nie twierdzi. Głupio byłoby spojrzeć na tamtego faceta i stwierdzić, że on nie istnieje, że go tu nie ma. Czy wielka religia głosiłaby coś takiego?

Prawdziwe znaczenie jest rezultatem głębokiej analizy filozoficznej, która dowodzi, że żadna rzecz nie istnieje niezależnie. Wyłożenie postulatu całkowicie niezależnej egzystencji wymagałoby długiej dyskusji. Chcę tego uniknąć, dlatego używam prostych określeń, takich jak Bezgraniczna Jedność. Takie dyskusje mogą być zrozumiałe tylko dla ludzi, którzy mają dobre przygotowanie filozoficzne. Są zaś trudne dla zwykłych ludzi. Co znaczy słowo „nienarodzone” w sensie filozoficznym? Skoro żadna rzecz nie posiada absolutnie niezależnego istnienia, nic nie zostaje stworzone ani zniszczone w sensie absolutnym i wobec tego nic się nie rodzi.

 

Pyt.: Usłyszeliśmy, że w pewnej sytuacji buddyzm akceptuje wojnę, tak? Myślę że w pewien sposób wszystkie narody to robią. Czy możemy porównać buddyjskie i chrześcijańskie powody wojny?

 

Odp.: Praktycznie rzecz biorąc, nie sposób ich odróżnić, bo podejmując decyzje, ludzie zawsze są jakoś ograniczeni. Poza tym mówią jedno, ale myślą zupełnie co innego. Ale na poziomie intelektualnym istnieje podstawowa i bardzo ważna różnica. W chrześcijaństwie obowiązuje ostateczna idea – Bóg – która w pewnym sensie jest ograniczona. Zawsze pojawia się rozróżnienie na przedmiot i podmiot i teoretycznie nie ma sposobu, aby osiągnąć pełną Jedność. Tylko buddyzm daje taką możliwość. Sprowadzając to na ziemię: być może wydaje się, że te dwie religie można odróżnić od siebie tylko w sztuczny sposób. Niemniej jednak dla tych którzy szczerze dążą do celu, różnica jest bardzo, bardzo wielka. Zgodnie z naukami buddyjskimi to ta różnica stanowi o prawdziwej wolności. To właśnie w tym aspekcie Budda Siakjamuni przekroczył nauki religii hinduskiej.

 

Komentarz z widowni: Myślę, że często wskazuje się religię jako główną przyczynę wojen.

 

Odp.: Ile wojen wszczęto z powodu buddyzmu?

 

(śmiech widowni)

 

Pyt.: Jak taka osoba jak pan zarabia na życie?

 

(śmiech widowni)

 

Odp.: Ogólnie rzecz biorąc, ludzie intensywnie praktykujący buddyzm, mnisi, mniszki i ludzie świeccy, są wspierani przez wiernych lub rodzinę. Mnie wspierają rodzice i żona.

 

Profesor Rogers na zakończenie: Dziękuję bardzo! Twoje nauki są zawsze świeże i zaskakujące !

 

(długie oklaski widowni)

 

Po wystąpieniu ponad jedna piąta stuosobowej widowni podeszła do doktora Lina, aby wyrazić swoje uznanie.

 

 

Przełożył Maciej Magura Góralski (Xu Ming).

Zakończone 3 listopada 2015 roku, w święto Lhabab Duchen, (dzień powrotu Buddy z nieba na ziemię).

 


[Home][Back to list][English version]